reżyseria - Sheldon Wilson
scenariusz - Peter Sulivan
obsada - Aaron Douglas, Emmanuelle Vaugier, Zak Santiago, Crystal Lowe, Paul Campbell, Curtis Caravaggio, Torrance Coombs, Byron Lawson, Mig Macario
kraj produkcji - USApolska premiera - 31.12.2011 (tv)
źródło - tv (Sci-Fi Universal)
Ward Donovan, wspinacz wysokogórski, wyrusza na ratunek swej byłej dziewczynie. Przewodziła ona grupie naukowców, którzy stacjonowali na górze Nanga Parbat w Himalajach. Po jakimś czasie utracono z nimi kontakt. Ward szybko formuje ekipę, która ma zadanie odnaleźć zaginionych. Na miejscu zastają opustoszały obóz i zwłoki jednego z badaczy. Niedługo potem będą musieli się zmierzyć nie tylko z niską temperaturą, ale i z wielkim wężopodobnym stworem strzegącym wejścia do mitycznej krainy Shambala. Podobno można tam znaleźć źródło wiecznej młodości.
GÓRA STRACHU to ciekawy przypadek straconych szans na bardzo dobre kino. Czego tu nie mamy - wspinaczka wysokogórska, duży wężoid i jego potomstwo, kraina wiecznej młodości i do tego dziwne pełzacze, z których pozyskuje się życiodajny płyn. Jest też chciwy przedsiębiorca, który chce wykorzystać znalezisko do własnych celów. Zjawia się też miejscowe wojsko, które nie chce, by Shambala było miejscem bezczeszczonym przez obcych. Całkiem ciekawie to wygląda, prawda? Nie od dziś wiadomo, że diabeł tkwi w szczegółach. Jakich? Wystarczy stwierdzić, że w drugiej połowie filmu traciłem nim coraz szybciej zainteresowanie, mimo że coraz to nowe atrakcje mnie spotykały (inny powód podaję w stopce w minusach - spojler). Finał też nie przypadł mi do gustu. Za mało było w nim udziału kreatury, a sposób na jej zgładzenie to czyste pójście na łatwiznę.
Sheldon Wilson (PŁYTKO POD ZIEMIĄ, W SZPONACH STRACHU, DIABEŁ Z NEW JERSEY), reżyser filmu, dość długo wstrzymuje się z pokazaniem w całości potwora, co jest na plus, a gdy już mamy szansę mu się przyjrzeć, to przeszkadza nam w tym ciągle padający śnieg. Inni mieszkańcy mitycznej krainy są lepiej widoczni, a wtedy wychodzi na wierzch mały budżet przeznaczony na efekty specjalne. Nie są one jednak takie najgorsze i spełniają swe zadanie.
Większą część filmu nakręcono w Kolumbii Brytyjskiej. Górę Nanga Parbat udaje Hope Slide(miejsce największego osuwiska zanotowanego w Kanadzie). Trzeba przyznać, że sprytna praca operatorska daje naprawdę złudzenie uczestnictwa w zdobywaniu himalajskiej góry.
Rzut na obsadę i od razu poznajemy nazwiska dwóch pięknych kobiet. Emmanuelle Vaugier (PIŁA II, DOM ŚMIERCI 2, LUSTRA 2) i Crystal Lowe (OSZUKAĆ PRZEZNACZENIE 3, KRWAWE ŚWIETA, DROGA BEZ POWROTU 2) to już zaprawione w boju aktorki kina grozy, ale mam wrażenie, że ich potencjał został niewykorzystany. Poprawną robotę wykonuje grający Warda Aaron Douglas (małe rólki w EGZORCYZMACH EMILY ROSE, OSZUKAĆ PRZEZNACZENIE 2, GŁOSY), a i uwagę zwraca Zak Santiago (SEVERED, CANES), który zagrał pilota helikoptera.
Mogę polecić ten film (z pewną ostrożnością) miłośnikom kina przygodowego z domieszką monster movie. Myślę, że gdyby twórcy zdobyli więcej kasy, dopracowaliby pewne elementy, które tu zawiodły. Chciałbym też, chociaż w finale, zobaczyć główną atrakcję w pełnej okazałości, a nie pod osłoną nocy. Mimo to powstał jeden z lepszych filmów, które można zobaczyć w Sci-Fi Universal, ale wciąż za słaby, by z czystym sumieniem nazwać go dobrym.
4,5/10
PLUSY:
- przygodowy charakter filmu
- dużo scenariuszowych atrakcji
- Emmanuelle Vaugier i Crystal Lowe
- umiejętnie "kryty" mały budżet
- intrygująca pierwsza połowa filmu
- akcja z helikopterem
MINUSY:
- wszystko to, co sprawiło, że im bliżej finału, tym odczuwałem większą irytację z powodu rozwiązań fabularnych
- zmarnowana szansa na dobre kino
MINUS SPOJLEROWY:
- głupia i za szybka śmierć Niny
Zastanowię się czy aby ten film jest warty uwagi, jakoś nigdy nie mogę darować słabych efektów specjalnych.
OdpowiedzUsuń