scenariusz - Jane Goldman
obsada - Daniel Radcliffe, Ciarán Hinds, Janet McTeer, Liz White, Mary Stockley, Lucy May Barker, Sidney Johnston, Alisa Khazanova, David Burke, Shaun Dooley
kraj produkcji - Wielka Brytania, Kanada, Szwecjapolska premiera - 02.03.2012 (kino)
źródło - kino (Best Film)
Owdowiały Arthur Kipps ledwo wiąże koniec z końcem. Aby utrzymać siebie i kilkuletniego synka, zgadza się na samotny wyjazd do odległego miasteczka Crythin Gifford. Ma tam uporządkować sprawy spadkowe niedawno zmarłej klientki kancelarii, w której pracuje. Gdy dociera na miejsce, nie jest zbyt mile widziany przez okolicznych mieszkańców. Sytuacja się nie poprawia po jego wizycie w Domu na Węgorzowych Moczarach. Nie jest świadomy nieszczęść jakie spowoduje pobyt w tej posiadłości i spotkanie z kobietą w czerni.
Przyznam się bez bicia, że duchy to jest to, czego najbardziej boję się w horrorach. Dlatego też podczas seansu KOBIETY W CZERNI moje nerwy nieraz były wystawione na próbę.
Podobał mi się klimat historii wytworzony dzięki staroangielskiej scenografii, pogrążonych w mgle okolic Węgorzowych Moczarów i tonącego w ciemnościach strasznemu domostwu. W budowaniu napięcia pomogły dobre zdjęcia i ścieżka dźwiękowa, która w odpowiednich momentach dawała znać, że coś strasznego zaraz się wydarzy. Apogeum strachu przeżywałem podczas drugiej wizyty Arthura w nawiedzonej posiadłości. I szkoda, że finał filmu nie potrafił już dostarczyć podobnych emocji. Jakieś tam napięcie się wytwarza, trochę grozy też się znajdzie, ale spodziewałem się czegoś bardziej przerażającego. Może według twórców straszne miało być komputerowe oblicze kobiety w czerni. Nie udało się. Do tego dochodzi też dość oczywisty i przesłodzony epilog. Jednakże reszta filmu jest jak najbardziej na plus i udanie nawiązuje do dawnych hammerowskich klasyków, kiedyś często nadawanych przez TVP.
Cały film dźwiga na swoich barkach Daniel Radcliffe. Jako młody wdowiec jest całkiem wiarygodny. Również w momentach grozy sprawdza się całkiem dobrze, ale dla niego to żadna nowość. Wszak prawie pół życia spędził w Hogwarcie, który roił się od różnych straszydeł.
KOBIETA W CZERNI jest dobrym prezentem dla wielbicieli stylowych, trochę staroświeckich historii o duchach. Co prawda nie jest pozbawiona kilku błędów, ale bledną one przy całej, zrealizowanej z kulturą reszcie.
PLUSY:
- klimat
- straszy!!!
- dobrze zagrany
- ścieżka dźwiękowa
MINUSY:
- czasem przesadzony
- rozłożenie akcentów grozy
- CGI w finale
Przyznam się bez bicia, że duchy to jest to, czego najbardziej boję się w horrorach. Dlatego też podczas seansu KOBIETY W CZERNI moje nerwy nieraz były wystawione na próbę.
Podobał mi się klimat historii wytworzony dzięki staroangielskiej scenografii, pogrążonych w mgle okolic Węgorzowych Moczarów i tonącego w ciemnościach strasznemu domostwu. W budowaniu napięcia pomogły dobre zdjęcia i ścieżka dźwiękowa, która w odpowiednich momentach dawała znać, że coś strasznego zaraz się wydarzy. Apogeum strachu przeżywałem podczas drugiej wizyty Arthura w nawiedzonej posiadłości. I szkoda, że finał filmu nie potrafił już dostarczyć podobnych emocji. Jakieś tam napięcie się wytwarza, trochę grozy też się znajdzie, ale spodziewałem się czegoś bardziej przerażającego. Może według twórców straszne miało być komputerowe oblicze kobiety w czerni. Nie udało się. Do tego dochodzi też dość oczywisty i przesłodzony epilog. Jednakże reszta filmu jest jak najbardziej na plus i udanie nawiązuje do dawnych hammerowskich klasyków, kiedyś często nadawanych przez TVP.
Cały film dźwiga na swoich barkach Daniel Radcliffe. Jako młody wdowiec jest całkiem wiarygodny. Również w momentach grozy sprawdza się całkiem dobrze, ale dla niego to żadna nowość. Wszak prawie pół życia spędził w Hogwarcie, który roił się od różnych straszydeł.
KOBIETA W CZERNI jest dobrym prezentem dla wielbicieli stylowych, trochę staroświeckich historii o duchach. Co prawda nie jest pozbawiona kilku błędów, ale bledną one przy całej, zrealizowanej z kulturą reszcie.
7/10
PLUSY:
- klimat
- straszy!!!
- dobrze zagrany
- ścieżka dźwiękowa
MINUSY:
- czasem przesadzony
- rozłożenie akcentów grozy
- CGI w finale
Jak dla mnie Harry Potter był strasznie sztuczny - jeden z niewielu elementów tego filmu, który zwyczajnie mnie raził. A tak ogólnie to jest ok, ale powtórzę to, co wszędzie - daleko mu do starej wersji.
OdpowiedzUsuń