reżyseria - Andrew Prowse
scenariusz - Richard Manning
obsada - D.B. Sweeney, Danica McKellar, Chris Cleveland, Kelly Rice, Zac Heileson, Francesca Buller, Parker Benton, Charlotte Dias, Kimberly Nault, Wayne Pygram, Jessica Warfield
kraj produkcji - USA
źródło - tv (Tv Puls)
Na jednej z hawajskich wysp trwają prace nad sesją zdjęciową z udziałem modelek, wśród których jest Caroline. Zostają one niefortunnie przerwane przez Steve'a O' Bannona, którego pojazd latający ulega zniszczeniu i rozbija się na wyspie, mało nie raniąc członków ekipy zdjęciowej. Wściekła Caroline wkrótce odkrywa, że Steve przewodzi ekipie badawczej mającej na celu znalezienie śladów cywilizacji pozaziemskiej. Nie podejrzewają, że wkrótce staną ramię w ramię w walce z przebywającymi na wyspie kosmitami.
Brzmi jak tandetne kino klasy C? Otóż KOSMICZNA GORĄCZKA to w istocie tandetne kino klasy C. Czerpie garściami z bardziej znanych obrazów takich jak PREDATOR czy UKRYTY, na użytek bzdurnej fabuły. Mnie osobiście podobało się te wyszukiwanie gatunkowych smaczków, ale dla przeciętnego widza film Andrew Prowse'a (DIABELSKI TALIZMAN) nie będzie niczym więcej niż słabiutkim horrorem sci-fi. Myślę, że twórcy mieli pełną świadomość tego co robią, a chętnych widzów na podobne produkcje nie brakuje, czego dowodem jest wciąż dobra forma studia Asylum.
Jeżeli potraktujecie fabułę ulgowo, nie uda się Wam to z oceną efektów specjalnych. Kosmici są zrobieni w koszmarnym CGI, które jest jednym z gorszych w historii telewizyjnej rozrywki. Np. podczas pogoni obcego za blondwłosą pięknością, jego koszmarna animacja najbardziej rzuca się w oczy. Twórcy mieli problem z odtworzeniem perspektywy. Zbliżający się do ofiary kosmita wygląda jakby nie pokonywał odległości dzielącej go od dziewczyny, a był... zoomowany. Wiem, dziwnie to brzmi, ale jeśli ktoś się odważy na seans KOSMICZNEJ GORĄCZKI, będzie wiedział o co mi chodzi. Do tego skrytykuję jedną z najlepszych, a zarazem najgorszych scen jeśli chodzi o CGI. Gdy na wyspie pojawia się doktor Taggert wkrótce staje oko w oko z kosmicznym drapieżnikiem. Ten nieczuły na jej przyjazne gesty przebija żuchwę kobiety swym szponem. I co wtedy oglądamy? Sztuczną (koszmarnie sztuczną), komputerową krew. Na szczęście nie wszystkie śmierci są potraktowane pikselami i znajdzie się tu trochę realnie zakrwawionych zwłok.
W rolę kapitana O' Bannona wcielił się D.B. Sweeney (UPROWADZENIE, REKIN Z BAGIEN), kojarzący się bardziej z kinem dramatycznym niż z filmami akcji. I rzeczywiście trudno uwierzyć w jego żołnierskie umiejętności, ale do jego gry przyczepić się nie można. Jego bohater wzbudza sympatię tak jak urocza Danica McKellar (CIĘCIE!). Dla niej samej warto obejrzeć ten film i przekonać się, że dziewczyna praktycznie się nie zestarzała, a i grać potrafi. Reszta obsady, to anonimowi aktorzy, których nazwisk próżno szukać w bardziej znanych produkcjach. Ich gra, może poza Chrisem Clevelandem, pozostawia wiele do życzenia.
Trudno mi polecić ten film konkretnemu widzowi. Na pewno powinni go obejrzeć pochłaniacze filmów rodem z Sci-Fi Channel, bo na tle wszystkich produkcji tej stacji (HEATSTROKE nie powstał dla tej stacji) dzieło Andrew Prowse'a wypada całkiem znośnie. Oczywiście jeśli przymknąć oko na naganne wykonanie efektów specjalnych, bo te są jednymi z najgorszych jakie w życiu widziałem. Przeciętny widz powinien mieć na uwadze, że KOSMICZNA GORĄCZKA to zabawa konwencją. Co prawda głupia, ale przy odrobinie samozaparcia, potrafiąca dostarczyć niezłej rozrywki.
4/10
PLUSY:
- zwariowana fabuła
- nawiązania do klasyki sci-fi
- D.B. Sweeney i Danica McKellar (albo odwrotnie)
- nie nudzi
MINUSY:
- nie szukajcie logiki w scenariuszu
- koszmarne CGI
- siłą rzeczy - schematyczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz