reżyseria - Gary Jones
scenariusz - Steve Latshaw
obsada - Steven Bauer, Vanessa Angel, Ted Raimi, Musetta Vander, Peter Jason
kraj produkcji - USA
źródło - tv (Tele 5)
Rok 2066. Po odebraniu sygnału SOS, na planetę AC9 zostaje wysłany oddział żołnierzy i naukowców z misją ratunkową. Ekipa ląduje w miejscu przypominającym średniowieczne miasteczko. Już wkrótce przekonują się, że planeta została opanowana przez prehistoryczne gady. Pierwszy ginie jeden z naukowców, a potem ofiar przybywa. Kapitan Mace Carter postanawia zakończyć misję, ale przeszkadza mu w tym silna burza magnetyczna, która uniemożliwia powrót oddziału na statek. Ocaleni będą musieli walczyć o przeżycie do czasu, gdy będą mogli się teleportować.
Nigdy nie oglądałem pierwszej części filmu (RAPTOR ISLAND), ale jestem bardzo ciekawy, czy był on też tak słabym obrazem jak PLANETA DRAPIEŻCÓW. To co zaserwowali nam jego twórcy przełkną tylko najzagorzalsi fani crapowych filmów.
Scenariusz praktycznie tu nie istnieje. Bohaterowie wygłaszają pseudonaukowe kwestie, ich zachowanie jest karygodnie głupie, a wiara w skuteczność archaicznej broni zdumiewająca. Zostawmy fabułę (nie kopmy leżącego) i spójrzmy na montaż. Ten praktycznie nie istnieje. Mało tego, niektóre sceny powtarzają się przynajmniej dwukrotnie. A raptory? Te są zrobione w okropnym CGI, lecz na szczęście w zbliżeniach pojawiają się i animatroniczne modele gadów. Nie jest to jednak wysokiej jakości robota ekipy od efektów, ale przynajmniej możemy na chwilę zapomnieć o fatalnych efektach komputerowych. Te służą też do prezentacji kiepskiego modelu statku kosmicznego, którego wnętrze przypomina filmy z lat 60-ych. Szczytem wszystkiego jest pojawiający się na chwilę kosmita, który był nadawcą sygnału SOS. Wygląda jak plastykowy, przerośnięty pasikonik.
Jaśniejszą częścią filmu Gary'ego Jonesa (m.in. BESTIA Z MOKRADEŁ, BOOGEYMAN 3, PAJĄKI i kultowe już MOSQUITO) są wykorzystane sceny gore. Raptory odgryzają nieszczęśnikom głowy lub grzebią w ich wnętrznościach. Ich atakom towarzyszy... w zasadzie nic. Zero klimatu, strachu, napięcia.
Szkoda mi aktorów, którzy zgodzili się wystąpić w PLANECIE DRAPIEZCÓW. Steven Bauer (MÓJ BRAT KAIN, WEREWOLF: THE BEAST AMONG US, MUTANTS) już dawno zapomniał, że grał kiedyś w dobrych filmach. Nie można tego powiedzieć o pięknej Vanessie Angel (ŻĄDZA KRWI, WŚCIEKŁE REKINY, SABRETOOTH), Tedzie Raimi (THE GRUDGE - KĄTWA, INTRUZ, CANDYMAN) i Museccie Vander (ZA KRAWĘDZIĄ CIEMNOŚCI, WŁADCA KOMARÓW, BESTIA PRZYSZŁOŚCI), którzy od zawsze zasilają B-klasowe produkcje od czasu do czasu przemykając przez duży ekran.
Dla kogo jest ta produkcja? Trudno mi ją komukolwiek polecić. Nawet ja, lubiący podobne telewizyjne bzdurki, miałem problem z dotrwaniem do końca sensu. Jedynki nie daję tylko ze względu na obsadę i trochę gore. Miejcie to na uwadze.
Dla kogo jest ta produkcja? Trudno mi ją komukolwiek polecić. Nawet ja, lubiący podobne telewizyjne bzdurki, miałem problem z dotrwaniem do końca sensu. Jedynki nie daję tylko ze względu na obsadę i trochę gore. Miejcie to na uwadze.
2/10
PLUSY:
- trochę znanych nazwisk
- trochę krwi
MINUSY:
- fabuła
- kiepskie efekty CGI
- ogólnie: tandeta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz