scenariusz - Dave Parker, Mark A. Altman
obsada - Jonathan Cherry, Tyron Leitso, Ona Grauer, Jürgen Prochnow, Ellie Cornell, Will Sanderson, Enuka Okuma, Kira Clavell, Sonya Salomaa, Clint Howard, Michael Eklund, David Palffy, Steve Byers, Erica Durance
kraj produkcji - Niemcy / Kanada / USApolska premiera - 17.01.2005 (video)
źródło - dvd (Monolith Video, PL)
Grupka znajomych z liceum przybywa na wyspę u wybrzeży Florydy, na której ma się odbyć wielka impreza techno. Na miejscu zastają jednak pustą scenę i ani żywej duszy w pobliżu. Wkrótce okazuje się, że wyspa roi się od wygłodniałych zombie, dla których jeszcze żywi goście imprezy mogą być ostatnim posiłkiem na wiele, wiele dni.
Film będący pierwszą ekranizacją gry video, za której powstanie odpowiedzialny jest Uwe Boll, reżyser którego powinni kojarzyć widzowie złych filmów. DOM ŚMIERCI praktycznie od swej premiery zajmuje miejsce w pierwszej setce najgorszych obrazów w historii kina serwisu imdb. Czy rzeczywiście zasłużył sobie na takie wyróżnienie? Moim zdaniem nie, choć rzeczywiście nie powinien trafić do szerokiej dystrybucji kinowej, gdyż praktycznie nie ma w nim nic, czego nie widzielibyśmy w wielu lepszych filmach, które tego zaszczytu nie dostąpiły (DEAD END, UPIORNA NOC HALLOWEEN).
Fabuła praktycznie nie istnieje. Grupka ludzi znajduje się po prostu na miejscu odciętym od świata z hordą żarłocznych zombie i próbuje przeżyć do przybycia pomocy z zewnątrz. Bohaterowie są papierowi i raczej nie wzbudzają sympatii, choć na wyróżnienie zasługuje tu skośnooka Liberty, jedyna postać o której można napisać że jest interesująca. Jedynie jej kibicowałem w walce z nieumarłymi, a los pozostałych osób był dla mnie zupełnie obojętny.
DOM ŚMIERCI teoretycznie powinien straszyć i trzymać w napięciu. Niestety Uwe Boll zupełnie nie czuje estetyki grozy, to też jego dziełu bliżej do kina akcji niż do horroru z krwi i kości. Film nie straszy, nie trzyma w napięciu, dodatkowo wyzbyty jest jakiegokolwiek klimatu. Dobrych scen jest tu zaledwie kilka, a na czoło wybija się tu zdecydowanie sekwencja strzelaniny na cmentarzu, w której skorzystano z ciekawych ujęć, również tych stworzonych kamerą 360-stopniową. Gdy akcja wędruje do tytułowego domu, jesteśmy świadkami fatalnych rozwiązań scenariuszowych, w których bohaterowie sami pchają się w objęcia zombie. Zresztą fabuła logiką nie grzeszy i niestety nie ma na to żadnego usprawiedliwienia.
Charakteryzacja zombie wypada bardzo nierówno. Widać, że popracowano więcej tylko nad niektórymi twarzami inne pozostawiając praktycznie nietknięte. Zgnilaki nie są tymi, które znamy z filmów Romero. Są bardzo zwinne i bieg im niestraszny, co też niweluje poczucie strachu. Krwawych scen jest tu zaledwie kilka i to częściej po stronie zombie, którym odpadają różne części ciała podczas wspomnianej strzelaniny. Denerwującą rzeczą jest to, że reżyser ma nas za głupców, co rusz przypominając nam że oglądamy ekranizację gry video. Żebyśmy o tym nie zapomnieli umieścił gdzieniegdzie sekundowe ujęcia z klasycznych już gier. A może chciał się w ten sposób wytłumaczyć z jakości swego dzieła?
Mimo wielu wad DOM ŚMIERCI jakoś się ogląda. Zasługa jest to szybkiego tempa akcji, niźli atrakcyjności fabuły. Dlatego jeśli macie ochotę na po prostu dobry horror, macie wiele innych lepszych pozycji do wyboru. Film mogę polecić tylko jako ciekawostkę i instrukcję jak zrobić film, który przejdzie do historii (złego) kina.
4/10
PLUSY:
- żwawa akcja
- Liberty
- kilka ujęć
MINUSY:
- fabuła
- brak atmosfery grozy
- postaci
- słabe aktorstwo
- charakteryzacja zombie
- niepotrzebne ujęcia z gier
- ten film nie powinien trafić do kin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz