inne tytuły - Komodo vs. kobra: Starcie potworów
reżyseria - Jim Wynorski
scenariusz - Jim Wynorski, Bill Munroe
obsada - Michael Paré, Michelle Borth, Ryan McTavish, Renee Talbert, Jerri Manthey, Ted Monte, Glori-Anne Gilbert, Rene Rivera, Jay Richardson
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 19 sierpnia 2005
polska premiera - 2007 (dvd)
źródło - dvd (IDG, PL)
Kilku obrońców praw zwierząt płaci Mike'owi A. Stoddardowi, by ten przewiózł ich swoją łodzią na jedną z wysp, na której podobno prowadzone są tajemnicze badania. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że wyspa opanowana jest przez ogromnego warana i gigantyczną kobrę. Jest to wynik tajnych eksperymentów mających na celu stworzyć idealnego żołnierza. Oba monstra zabiły prawie całą ekipę naukowców. Przeżyła tylko doktor Susan, której ojciec został zjedzony przez kobrę. Tymczasem wojsko postanawia zrównać wyspę z ziemią i Mike musi zadbać o to, by wszyscy opuścili wyspę żywi.
Film Jima Wynorskiego to typowy przedstawiciel złego kina, które jest masowo produkowane przez stację SyFy. Nie sposób wymienić tu jakichś zalet, bo praktycznie ich tu nie ma. Jednak przy odpowiednim nastawieniu film może okazać się całkiem niezłą rozrywką. Ale trzeba:
- być odpornym na głupotę scenariusza, który zresztą nie dostarcza żadnej niespodzianki (no prawie żadnej) - zacisnąć zęby gdy bohaterowie wiedząc, że kule nie robią olbrzymom żadnej krzywdy... dalej strzelają licząc na łut szczęścia
- spuścić głowę podczas ataków gadów, podczas których ofiary zachowują się jak ich odpowiedniki w monster movies sprzed półwiecza - stoją, krzyczą i wymachują rękami jakby odganiali muchy zamiast wiać gdzie pieprz rośnie
- zlitować się nad twórcami efektów specjalnych, które wypadły strasznie słabo
- rozłożyć ręce nad kiepskim aktorstwem, w którym przoduje od lat Michael Paré.
Jedynym zaskoczeniem była dla mnie przeprawa przez rzekę i jej skutki. Nie spodziewałem się ujrzeć wtedy olbrzymich pijawek, które przyczepiły się do jednego z bohaterów. Świetny pomysł, ale całkowicie niewykorzystany, by uczynić z wyspy siedlisko innych zmutowanych zwierząt.
Jak wspomniałem gra aktorska jest co najwyżej (hmmm...) średnia, ale warto docenić ludzi od castingu, którym udało się zaciągnąć na plan dwie piękne panie. Renee Talbert, a zwłaszcza Michelle Borth mogą okazać się jedynym powodem, dla którego zostaniecie przed ekranem do napisów końcowych.
KOMODO KONTRA KOBRĘ możecie obejrzeć tylko na własną odpowiedzialność. Kto lubi złe kino będzie pewnie uradowany seansem, innym zalecam omijanie tytułu z daleka.
3/10
PLUSY:
- dwie ładniutkie aktoreczki
- pijawki
- kilka ujęć CGI podczas finałowego starcia potworów
MINUSY:
- schematyczna akcja
- niewykorzystany potencjał związany z naturą eksperymentów
- idiotyczne zachowanie bohaterów
- momentami nudzi
- niespecjalne efekty
- słabe aktorstwo
- nawet cyfrowej krwi zabrakło
Jeśli to ten film na którym pod koniec kilka beczek z benzyną wysadza wyspę to oglądałem. Z większością wniosków się zgadzam, przócze tego że film nudzi "momentami". Nie momentami :)
OdpowiedzUsuńpzdr
naprawdę nuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudzuiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
OdpowiedzUsuń