niedziela, 13 stycznia 2013

PIĄTEK TRZYNASTEGO / FRIDAY THE 13TH (1980)


reżyseria - Sean S. Cunningham
scenariusz - Victor Miller
obsada - Adrienne King, Betsy Palmer, Laurie Baltram, Jeannine Taylor, Robbi Morgan, Kevin Bacon, Harry Crosby, Mark Nelson, Peter Brouwer, Rex Everhart, Ronn Carroll, Ron Millkie, Walt Gorney, Willie Adams, Debra S. Hayes, Dorothy Kobs, Sally Anne Golden, Ari Lehman
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 9 maja 1980
źródło - blu-ray (Paramount, USA)

Z CYKLU - ROK 2013 Z PIĄTKIEM 13-EGO

   W 1958 roku w obozowisku nad jeziorem Crystal Lake zostaje zamordowanych dwoje nastolatków. W kolejnych latach mają miejsce kolejne przykre incydenty. Władze zmuszone są zamknąć zamknąć obozowisko. Jest rok 1980 i Steve Christy postanawia zorganizować kolejny po długiej przerwie obóz. Zatrudnia wychowawców, którzy na razie mają zająć się przygotowaniami do otwarcia obozowiska. Gdy wyjeżdża do miasta na zakupy nie jest świadom, że żegna się ostatni raz z młodą ekipą, której skład znacznie uszczupli tajemniczy morderca.



   Co mam napisać o filmie, który był jednym z pierwszych obejrzanych przeze mnie horrorów i najpewniej to on przyczynił się do mojej pasji jaką jest oglądanie (i kolekcjonowanie) kina grozy?
   Tak! To właśnie Jason Voorhees jest moim ulubionym (sorry Michael i Freddie) mordercą ze świata slasherów, mimo że w oryginale nie mamy zaszczytu oglądać jego krwawej krucjaty przeciwko wszystkim odwiedzającym okolice Crystal Lake. 
   Najpierw poznajemy sympatyczną Annie, która została zatrudniona przez Steve'a jako kucharka. I tu jest pierwsze zaskoczenie, bo przez dłuższy czas może się wydawać, że to ona będzie główną bohaterką filmu. Jednakże to ona pierwsza zostaje zabita zanim jeszcze dotrze na teren obozowiska. W międzyczasie poznajemy resztę kadry i w sumie trudno na początku przewidzieć, która postać przeżyje koszmarny piątek. Dopiero po jakimś czasie wysuwa się na pierwszy plan Alice. Dowiadujemy się, że coś ją łączyło z organizatorem obozowiska, to ona zostaje zaskoczona przez chowającego się na zapleczu kuchni szalonego Ralpha i to ona znajduje w jednym z domków... węża (ojej!). 


   Muszę przyznać, że praktycznie cała szóstka wychowawców sprawia sympatyczne wrażenie i przy każdym seansie szkoda mi flirtującej Marcie, czy troskliwej Brendy. Jednakże takie już są prawidła gatunku, że do finałowej rozgrywki z mordercą doczekać się może tylko jedna postać - najczęściej dziewczyna, a już jeżeli jeszcze komuś innemu uda się ta sztuka to jest to najczęściej jej chłopak. A że Alice jest praktycznie samotna...
   Postaci mordercy nie jest nam dane zobaczyć, dopóki ten nie pojawi się w finale filmu. Pamiętam jak w pewną konsternację wprowadzał moich znajomych fakt, że za morderstwami w Krwawym Obozie stoi osoba, która w ogóle nie pojawia się we wcześniejszych scenach. Dla widzów ery postSCREAMowej musiało to być sporym rozczarowaniem (tak jak to, że nigdy nie widzimy twarzy kryjącego się za maską Michaela Myersa), bo psuło to zgadywankę, która była nieodłącznym elementem slasherów z przełomu XX i XXI wieku takich jak właśnie KRZYK, ULICE STRACHU, KOSZMARY któregoś tam LATA, czy WALENTYNKI. Jednakże Ci, którzy wychowali się na horrorach z lat 80-tych wiedzą, że był to wtedy dość powszechny zabieg czyniący z mordercy ikoną zła, które mści się najczęściej za jakąś krzywdę jakiej doznał jakiś czas temu.


   W oryginalnym PIĄTKU motywy mordercy są jak najbardziej uzasadnione, ale dlaczego jego ofiarami padają Bogu ducha winni wychowawcy obozu nad Crystal Lake? No cóż, różne są drogi rozumowania osób nie mających równo pod sufitem... Morderstwami  zajął się w filmie legendarny Tom Savini i trzeba przyznać, że odwalił kawał dobrej roboty. Co prawda na nowoczesnych nośnikach, na których obraz PIĄTKU nigdy wcześniej nie wyglądał tak pięknie, dokładnie widać w których miejscach kończy się skóra aktora, a w którym zaczyna zabawa sztucznymi materiałami, to i tak nie zmienia to faktu, że jak na ówczesne czasy była to praca charakteryzatorska na najwyższym poziomie. Mamy tu podcięcie gardła nożem, przebicie szyi włócznią, rozłupanie czaszki siekierą, czy w końcu obcięcie głowy. Część zabójstw rozgrywa się poza ekranem, ale i w tym przypadku możemy podziwiać charakteryzację okaleczonych śmiertelnie przez psychopatę ofiar.


   Do historii przeszedł już oszczędny motyw muzyczny z filmu, który pojawiał się odtąd nieznacznie zmieniony w każdej kolejnej odsłonie serii. Właśnie minimalizm ścieżki dźwiękowej z pięknie sfotografowanym jeziorem i krajobrazem podczas burzy dały PIĄTKOWI TRZYNASTEGO niepowtarzalny klimat jakiego ze świecą szukać we współczesnych, nerwowo zmontowanych produkcjach.
   Film nie jest pozbawiony wad, bo ileż można ciągnąć przedłużający się w nieskończoność finał filmu? Jak cierpliwym musi być morderca, który wyczekuje pod łóżkiem aż ktoś się na nim położy? Jak długo siedział szalony Ralph w pomieszczeniu z garnkami, by kogoś nastraszyć? Jak morderca przywiązał do drzew ofiary, że te opadały akurat wtedy gdy przebiegała obok nich Alice? Nielogiczności jest tu wiele, ale mam to w sumie w nosie, bo PIĄTEK TRZYNASTEGO to film legenda, której nie jestem w stanie zbrukać. Te kilkanaście seansów filmu Cunninghama w żadnym stopniu nie umniejszyły w moich oczach jego wartości i pewnie kolejnych kilkanaście tego nie zmieni.


   Wiem, że współczesnemu widzowi film ten może nie przypaść do gustu. Jest tu dużo scen nie służących rozwojowi fabuły i dlatego dla młodych miłośników horroru PIĄTEK TRZYNASTEGO może się wydać nudnym i rachitycznym filmidłem, którego sława może budzić spore zdumienie. Kochającym lata 80-te filmu Seana S. Cunninghama nie muszę chyba polecać, bo jeśli jeszcze jakimś cudem go nie oglądaliście, jak najszybciej powinniście nadrobić tę zaległość!
9/10



  

1 komentarz: