reżyseria - Mike Nichols
scenariusz - Jim Harrison, Wesley Strick
obsada - Jack Nicholson, Michelle Pfeiffer, James Spader, Kate Nelligan, Richard Jenkins, Christopher Plummer, Eileen Atkins, David Hyde Pierce, Om Puri, Ron Rifkin, Prunella Scales, Brian Markinson
kraj produkcji - USAświatowa premiera - 17 czerwca 1994
polska premiera - 14 października 1994 (kino)
źródło - blu-ray (Imperial CinePix, PL)
Will Randall podczas jazdy samochodem przez leśne tereny Nowej Anglii potrąca wilka. Gdy próbuje usunąć rzekomo martwe zwierzę z drogi, zostaje nieoczekiwanie przez nie ugryziony w rękę. Mija kilka dni i Will zauważa, że wyostrzyły mu się węch, słuch, wzrok i że po prostu czuje się... świetnie. Nawiązuje też bliższą znajomość ze sporo młodszą od niego Laurą, córką nowego właściciela wydawnictwa, w którym pracuje. Wkrótce Will zauważa, że ranę na ręce porasta zwierzęce włosie...
Każdy miłośnik horroru wie jak kiepskim okresem dla gatunku była pierwsza połowa lat 90-tych. Wystarczy wspomnieć, że w 1993 roku najwyżej notowanym filmem w amerykańskim box office był... PIĄTEK 13-EGO IX: JASON IDZIE DO PIEKŁA, który zarobił niecałe 16 mln $. Rok później pojawiły się jednak w kinach trzy prestiżowe produkcje (na co miał pewnie wpływ sukces artystyczny i finansowy DRAKULI Coppoli) z dobrą obsadą: WYWIAD Z WAMPIREM, FRANKENSTEIN i WILK. O ile dwa pierwsze z nich charakteryzowały się epicką wystawnością, to film Mike'a Nicholsa okazał się być bardzo kameralnym dziełem, które zbudowano przede wszystkim w oparciu o psychologię postaci czyniąc horror elementem drugorzędnym.
Skupiając się na zawartych w WILKU elementach grozy trzeba zaznaczyć, że jest ich niewiele. Przez półtorej godziny oglądamy po prostu historię starzejącego się mężczyzny, który dzięki wyostrzeniu swoich zmysłów przeżywa drugą młodość. Pomaga mu to nie tylko w zdobyciu serca pięknej Laury, ale i daje siłę do walki o swoją posadę z przebiegłym Stewartem. Wszystko to, co dzieje się z bohaterem podszyte jest dyskretnym humorem, który nie rujnuje jednak powagi całości.
Co jakiś czas zdarza się naszemu bohaterowi obudzić się rano z dziwnymi śladami nocnych eskapad, których nie pamięta. Raz przebudza się zakrwawiony przy brzegu strumienia, innym razem znajduje w swej kieszeni zawinięte w chusteczkę odgryzione palce. Małą ilość scen grozy powinien wynagrodzić emocjonujący finał. Naprawdę warto poczekać te półtorej godziny, które wcale się nie dłuży, by zobaczyć jedno z najlepiej zrealizowanych zakończeń jakie miałem okazję widzieć w horrorze. Co ciekawe, praktycznie całe finałowe starcie przedstawione jest w zwolnionym tempie, co absolutnie nie przeszkadza, a wręcz urzeka swym hipnotycznym rytmem. Warto też zwrócić uwagę na niejednoznaczny, podszyty mrocznym romantyzmem epilog, w którym pięknie wybrzmiewa muzyka Ennio Morricone.
Za charakteryzację wilkołaka odpowiedzialny był Rick Baker, który otrzymał Oscara za swą pracę w AMERYKAŃSKIM WILKOŁAKU W LONDYNIE i WILKOŁAKU Joe Johnstona. Jakże inne są wykonane przez niego efekty w WILKU. Przemiana Willa w nocną bestię charakteryzuje się jedynie bardziej owłosionym ciałem, a także zmianą uzębienia i barwy oczu.
Tym samym cały czas możemy podziwiać w swej roli Jacka Nicholsona, który i bez charakteryzacji ma w sobie coś z wilka. Aktor doskonale zagrał człowieka cieszącego się swoimi nowymi zdolnościami i kopiącego dołki pod zagrażającym mu w pracy Stewartem. Zapada tu w pamięć zwłaszcza dość zabawna scena z Willem znaczącym swój teren moczem. Michelle Pfeiffer grająca Laurę jest jak zwykle piękna, a na jej grę patrzy się z wielkim podziwem. W końcu mamy też Jamesa Spadera, który koncertowo zagrał skończonego dupka, typ bohatera którego kochamy nienawidzić.
WILKA polecam wszystkim wielbicielom wilkołaczego nurtu w kinie grozy. Zaznaczam, że nie jest to typowy przedstawiciel tego typu horroru i oczekujących szybkiej akcji i krwawych scen film może porządnie zawieść. Nawet przemianę Nicholsona w wilkołaka i odzyskanie sprawności w wielu aspektach życia można tłumaczyć jego romansem z młodą Laurą. Czyż taka znajomość nie dodaje bowiem skrzydeł starszym panom? WILKA można interpretować na wiele sposobów, tak jak i jego zakończenie. Natomiast zawarty w historii romantyzm nie odstrasza i jest daleki od banału, którym charakteryzuje się większość współczesnych produkcji. Jeżeli chcecie więc obejrzeć po prostu dobry, pierwszorzędnie zagrany, nastrojowy film grozy sięgnijcie koniecznie po obraz Mike'a Nicholsa.
8/10
Skupiając się na zawartych w WILKU elementach grozy trzeba zaznaczyć, że jest ich niewiele. Przez półtorej godziny oglądamy po prostu historię starzejącego się mężczyzny, który dzięki wyostrzeniu swoich zmysłów przeżywa drugą młodość. Pomaga mu to nie tylko w zdobyciu serca pięknej Laury, ale i daje siłę do walki o swoją posadę z przebiegłym Stewartem. Wszystko to, co dzieje się z bohaterem podszyte jest dyskretnym humorem, który nie rujnuje jednak powagi całości.
Co jakiś czas zdarza się naszemu bohaterowi obudzić się rano z dziwnymi śladami nocnych eskapad, których nie pamięta. Raz przebudza się zakrwawiony przy brzegu strumienia, innym razem znajduje w swej kieszeni zawinięte w chusteczkę odgryzione palce. Małą ilość scen grozy powinien wynagrodzić emocjonujący finał. Naprawdę warto poczekać te półtorej godziny, które wcale się nie dłuży, by zobaczyć jedno z najlepiej zrealizowanych zakończeń jakie miałem okazję widzieć w horrorze. Co ciekawe, praktycznie całe finałowe starcie przedstawione jest w zwolnionym tempie, co absolutnie nie przeszkadza, a wręcz urzeka swym hipnotycznym rytmem. Warto też zwrócić uwagę na niejednoznaczny, podszyty mrocznym romantyzmem epilog, w którym pięknie wybrzmiewa muzyka Ennio Morricone.
Za charakteryzację wilkołaka odpowiedzialny był Rick Baker, który otrzymał Oscara za swą pracę w AMERYKAŃSKIM WILKOŁAKU W LONDYNIE i WILKOŁAKU Joe Johnstona. Jakże inne są wykonane przez niego efekty w WILKU. Przemiana Willa w nocną bestię charakteryzuje się jedynie bardziej owłosionym ciałem, a także zmianą uzębienia i barwy oczu.
Tym samym cały czas możemy podziwiać w swej roli Jacka Nicholsona, który i bez charakteryzacji ma w sobie coś z wilka. Aktor doskonale zagrał człowieka cieszącego się swoimi nowymi zdolnościami i kopiącego dołki pod zagrażającym mu w pracy Stewartem. Zapada tu w pamięć zwłaszcza dość zabawna scena z Willem znaczącym swój teren moczem. Michelle Pfeiffer grająca Laurę jest jak zwykle piękna, a na jej grę patrzy się z wielkim podziwem. W końcu mamy też Jamesa Spadera, który koncertowo zagrał skończonego dupka, typ bohatera którego kochamy nienawidzić.
WILKA polecam wszystkim wielbicielom wilkołaczego nurtu w kinie grozy. Zaznaczam, że nie jest to typowy przedstawiciel tego typu horroru i oczekujących szybkiej akcji i krwawych scen film może porządnie zawieść. Nawet przemianę Nicholsona w wilkołaka i odzyskanie sprawności w wielu aspektach życia można tłumaczyć jego romansem z młodą Laurą. Czyż taka znajomość nie dodaje bowiem skrzydeł starszym panom? WILKA można interpretować na wiele sposobów, tak jak i jego zakończenie. Natomiast zawarty w historii romantyzm nie odstrasza i jest daleki od banału, którym charakteryzuje się większość współczesnych produkcji. Jeżeli chcecie więc obejrzeć po prostu dobry, pierwszorzędnie zagrany, nastrojowy film grozy sięgnijcie koniecznie po obraz Mike'a Nicholsa.
8/10
Uwielbiam ten film! Taki troszkę melodramatyczny horror o wilkołakach:) Pfeiffer jest tutaj wprost zjawiskowa - zarówno jej rola przyciąga uwagę, jak i profesjonalna kreacja. Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa dla każdego wielbiciela horroru!
OdpowiedzUsuń