reżyseria - Tommy Wirkola
scenariusz - Tommy Wirkola
obsada -Jeremy Renner, Gemma Arterton, Famke Janssen, Pihla Viitala, Derek Mears, Ingrid Bolsø Berdal, Joanna Kulig, Thomas Mann, Peter Stormare, Bjørn Sundquist, Rainer Bock, Thomas Scharff, Kathrin Kühnel
kraj produkcji - Niemcy / USA
światowa premiera - 17 stycznia 2013
polska premiera - 8 lutego 2013 (kino)
źródło - kino (UIP)
Piętnaście lat po zabiciu wiedźmy w chatce z piernika Hansel i Gretel zajmują się zawodowym unicestwianiem czarownic. Ich sława dotarła do pewnego miasteczka, które nawiedziła fala porwań dzieci. Rodzeństwo ratuje w ostatniej chwili oskarżoną o czary Minę wiedząc, że prawdziwe zło ma całkiem inne oblicze. Muszą szybko znaleźć wiedźmę odpowiedzialną za porwania mające na celu dopełnienie rytuału, który uodporniłby czarownice na ogień.
Jaś i Małgosia byli jednymi z moich ulubionych bohaterów bajek opowiadanych przez rodziców. Film praktycznie zaczyna się tam, gdzie opowieść o nich się kończy. Podczas efektownych napisów początkowych możemy obejrzeć kolejne sukcesy rodzeństwa w wysyłaniu czarownic prosto do piekła. Tym razem jednak sprawy nie będą szły zupełnie po ich myśli, gdyż znajdzie się godna ich przeciwniczka, która ma plany względem Hansel i Gretel, a też sporo wie o losie jaki spotkał ich rodziców. W niespełna półtoragodzinnym filmie nie ma miejsca na nudę. Śledztwo prowadzone przez łowców szybko zaprowadza ich na właściwy tor i problem tylko w tym w jaki sposób pokonać wiedźmę Muriel na tyle szybko, by przeszkodzić w wykonaniu rytuału. W międzyczasie bohaterowie zmierzą się z kilkoma czarownicami, a Gretel nawiąże bliższą znajomość z pomagierem Muriel - trollem o imieniu... Edward. Jest on istną maszyną do zabijania, a jednocześnie skrywa w sobie niemałe pokłady dobroci.
Pierwszy anglojęzyczny obraz Tommy'ego Wirkoli (ZOMBIE SS) jest wypełniony akcją po brzegi, a także często trafnymi komediowymi wtrętami. Grozy praktycznie tu brak, ale za to film oferuje sporo scen przerysowanej przemocy, gdyż HANSEL I GRETEL na pewno nie jest bajką dla dzieci. Zabijane przez rodzeństwo wiedźmy giną w męczarniach, a swoje trzy grosze do tego tematu wrzuca też Edward, który jednym pacnięciem stopy potrafi zmiażdżyć głowę głupiemu wieśniakowi. Kulminacyjnym momentem filmu jest sabat czarownic, z którego prawie żadna nie wyjdzie cało, co najwyżej w kawałkach po wpadnięciu na rozciągnięte między drzewami linki.
HANSEL I GRETEL zostali zrealizowani w technice 3D i ta stoi na dość dobrym poziomie. Co prawda urzekającym, mrocznym zdjęciom Michaela Bonvillaina (PROJEKT: MONSTER, ZOMBIELAND) brak większej głębi, za to w scenach akcji w stronę widza latają najprzeróżniejsze przedmioty wymuszające na widzu odruchowe odchylanie głowy. Efekty specjalne nie obyły się bez użycia CGI, ale zostały zrealizowane na tyle dobrze, że ogólnie pasują do konwencji filmu. Oddzielne słowo należy się charakteryzatorom, którzy mieli nie lada wyzwanie tworząc szkaradne oblicza czarownic. Wiedźmy tworzą istny teatr osobliwości, a chyba najlepszym tego przykładem są wiedźmy... syjamskie. Oczywiście każda z czarownic ma inne zdolności i walczy w unikalny dla siebie sposób, to też finałowe sceny filmu ogląda się z wielkim zaciekawieniem.
Jeśli jest jakiś aktorski powód, by obejrzeć makabryczną wersję przygód Jasia i Małgosi, to jest to na pewno występ Famke Janssen. Jako wcielenie zła wypada znakomicie i bije pod tym względem patetyczną Charlize Theron w roli złej królowej z innej bajki dla dorosłych. Co prawda aktorka jest często w pełnej charakteryzacji, ale nie zabrakło też scen w których ujawnia swe "ludzkie" oblicze. Ten zaszczyt nie spotkał naszej Joanny Kulig, której nazwisko dla amerykańskiego widza będzie się kojarzyć tylko z rudowłosą wiedźmą. A jak wypadają w głównych rolach Jeremy Renner i Gemma Arterton? Dobrze, choć w sumie grają postaci, które pasują do ich ekranowego wizerunku i na jakieś odchyły od normy nie ma w tym filmie miejsca. Są twardzi, sprawni fizycznie i rzucają ripostami na lewo i prawo.
Serie filmów BLADE i UNDERWORLD spopularyzowały gatunek filmu akcji osadzonego w klimatach kina grozy i HANSEL I GRETEL z sukcesem nawiązują do sukcesów jakie te serie osiągnęły. Ja z przyjemnością obejrzałbym dalsze losy rodzeństwa, na co można mieć po cichu nadzieję po obejrzeniu zamykającej film sceny. Jeśli lubicie lekką rozrywkę polaną makabrycznym sosem, to przygody dorosłych Jasia i Małgosi powinny Wam przypaść do gustu. Gorzej z ponurakami, bo Ci gdy potraktują film Tommy'ego Wirkoli zbyt serio mogą parsknąć śmiechem, ale nie tym o który twórcom tej historii chodziło.
7/10
Jaś i Małgosia byli jednymi z moich ulubionych bohaterów bajek opowiadanych przez rodziców. Film praktycznie zaczyna się tam, gdzie opowieść o nich się kończy. Podczas efektownych napisów początkowych możemy obejrzeć kolejne sukcesy rodzeństwa w wysyłaniu czarownic prosto do piekła. Tym razem jednak sprawy nie będą szły zupełnie po ich myśli, gdyż znajdzie się godna ich przeciwniczka, która ma plany względem Hansel i Gretel, a też sporo wie o losie jaki spotkał ich rodziców. W niespełna półtoragodzinnym filmie nie ma miejsca na nudę. Śledztwo prowadzone przez łowców szybko zaprowadza ich na właściwy tor i problem tylko w tym w jaki sposób pokonać wiedźmę Muriel na tyle szybko, by przeszkodzić w wykonaniu rytuału. W międzyczasie bohaterowie zmierzą się z kilkoma czarownicami, a Gretel nawiąże bliższą znajomość z pomagierem Muriel - trollem o imieniu... Edward. Jest on istną maszyną do zabijania, a jednocześnie skrywa w sobie niemałe pokłady dobroci.
Pierwszy anglojęzyczny obraz Tommy'ego Wirkoli (ZOMBIE SS) jest wypełniony akcją po brzegi, a także często trafnymi komediowymi wtrętami. Grozy praktycznie tu brak, ale za to film oferuje sporo scen przerysowanej przemocy, gdyż HANSEL I GRETEL na pewno nie jest bajką dla dzieci. Zabijane przez rodzeństwo wiedźmy giną w męczarniach, a swoje trzy grosze do tego tematu wrzuca też Edward, który jednym pacnięciem stopy potrafi zmiażdżyć głowę głupiemu wieśniakowi. Kulminacyjnym momentem filmu jest sabat czarownic, z którego prawie żadna nie wyjdzie cało, co najwyżej w kawałkach po wpadnięciu na rozciągnięte między drzewami linki.
HANSEL I GRETEL zostali zrealizowani w technice 3D i ta stoi na dość dobrym poziomie. Co prawda urzekającym, mrocznym zdjęciom Michaela Bonvillaina (PROJEKT: MONSTER, ZOMBIELAND) brak większej głębi, za to w scenach akcji w stronę widza latają najprzeróżniejsze przedmioty wymuszające na widzu odruchowe odchylanie głowy. Efekty specjalne nie obyły się bez użycia CGI, ale zostały zrealizowane na tyle dobrze, że ogólnie pasują do konwencji filmu. Oddzielne słowo należy się charakteryzatorom, którzy mieli nie lada wyzwanie tworząc szkaradne oblicza czarownic. Wiedźmy tworzą istny teatr osobliwości, a chyba najlepszym tego przykładem są wiedźmy... syjamskie. Oczywiście każda z czarownic ma inne zdolności i walczy w unikalny dla siebie sposób, to też finałowe sceny filmu ogląda się z wielkim zaciekawieniem.
Jeśli jest jakiś aktorski powód, by obejrzeć makabryczną wersję przygód Jasia i Małgosi, to jest to na pewno występ Famke Janssen. Jako wcielenie zła wypada znakomicie i bije pod tym względem patetyczną Charlize Theron w roli złej królowej z innej bajki dla dorosłych. Co prawda aktorka jest często w pełnej charakteryzacji, ale nie zabrakło też scen w których ujawnia swe "ludzkie" oblicze. Ten zaszczyt nie spotkał naszej Joanny Kulig, której nazwisko dla amerykańskiego widza będzie się kojarzyć tylko z rudowłosą wiedźmą. A jak wypadają w głównych rolach Jeremy Renner i Gemma Arterton? Dobrze, choć w sumie grają postaci, które pasują do ich ekranowego wizerunku i na jakieś odchyły od normy nie ma w tym filmie miejsca. Są twardzi, sprawni fizycznie i rzucają ripostami na lewo i prawo.
Serie filmów BLADE i UNDERWORLD spopularyzowały gatunek filmu akcji osadzonego w klimatach kina grozy i HANSEL I GRETEL z sukcesem nawiązują do sukcesów jakie te serie osiągnęły. Ja z przyjemnością obejrzałbym dalsze losy rodzeństwa, na co można mieć po cichu nadzieję po obejrzeniu zamykającej film sceny. Jeśli lubicie lekką rozrywkę polaną makabrycznym sosem, to przygody dorosłych Jasia i Małgosi powinny Wam przypaść do gustu. Gorzej z ponurakami, bo Ci gdy potraktują film Tommy'ego Wirkoli zbyt serio mogą parsknąć śmiechem, ale nie tym o który twórcom tej historii chodziło.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz