reżyseria - Tibor Takács
scenariusz - Robby Robinson, Alexander Volz
obsada - Michael Shanks, Siri Baruc, Michal Yannai, Ben Cardinal, John T. Woods, Todd Jensen, Nick Harvey, Harry Anichkin, Laura Giosh, Mark Johnson
kraj produkcji - USAświatowa premiera - 28 lipca 2007
polska premiera - 22 czerwca 2011 (tv)
źródło - tv (Tv 6)
Duff wchodzi w nie całkiem legalny sposób w posiadanie rzadkiego węża zwanego anteką. Wszystko co wie na jego temat to to, że nie wolno go wypuszczać z akwarium, karmić żywymi stworzeniami i nie bać się jego serca. Niestety wąż wydostaje się na wolność i pożera wszystko, co stanie na jego drodze osiągając coraz większe rozmiary. Brat Duffa próbuje wraz ze swoją byłą dziewczyną ostrzec władze miasta przed niebezpieczeństwem, ale nikt nie daje wiary ich rewelacjom. Tymczasem zbliżający się wielkimi krokami festyn zdaje się być idealnym miejscem na ucztę dla wciąż głodnego gigantycznego węża.
MEGAWĄŻ zaczyna się dość nietypowo, bo zawiązanie akcji przypomina bardzo popularny do dziś film z uroczym Gizmo, którego posiadanie wymagało przestrzegania kilku reguł. Tak jak w GREMLINACH tu też zostają one złamane przez zwykłe zaniedbanie. I właśnie pierwsza połowa filmu jest dość nietypowa fabularnie, przez co ogląda się ją z zaciekawieniem. Zasługa to też ciekawego małomiasteczkowego klimatu i nakreślonych lekką ręką bohaterów, którzy jeżeli nie wzbudzają sympatii, to ich zachowanie i sposób bycia nierzadko powodują mimowolny uśmiech. Na ten przykład kompletnie rozwalił mnie jeden z farmerów, który znajduje prawie całe stado swych owiec martwe, oprócz jednej którą poznaje z oddali po jej beczeniu.
I taki jest też cały film, nakręcony z lekkim przymrużeniem oka, co też powinni zrobić jego widzowie w miarę postępu fabuły. Im wąż jest większy, tym gorsze efekty i ulatniają się jakiekolwiek resztki realizmu przedstawianych zdarzeń. Dobrze, że twórcy znając swe ograniczenia w kwestii budżetu, postanowili zafundować nam mimo wszystko kilka atrakcyjnych scen rozgrywających się w trakcie trwania festynu. Giga-wąż wydaje się lepiej bawić od zgromadzonych na imprezie przerażonych gapiów i korzysta z kilku atrakcji takich jak samochody-zderzaki (nie mam pojęcia jak to nazwać) czy kolejka górska, by na końcu wpełznąć do tunelu strachu gdzie rozegra się finał opowieści przypominający biblijną przypowieść o wielorybie i Jonaszu.
Aktorsko film stoi na zaskakująco niezłym (oczywiście jak na tego typu produkcje) poziomie i wydaje się, że odtwórcy głównych ról nieźle bawili się przy pracy nad nim. Bardzo dobrze weszli w lekko komediową konwencję, a jeżeli już są śmiertelnie poważni, to ich bohaterowie często znajdują się w absurdalnych sytuacjach. Podczas scen rozgrywających się na festynie można nawet ujrzeć Feedbacka, bohatera pokazywanego również u nas reality show "Who Wants to Be a Superhero?", który wykorzystuje swe elektryczne "moce" w starciu z wężem.
MEGAWĄŻ nie jest dobrym filmem, ale dla fanów kina klasy C może okazać się smakowitym kąskiem. Jest sporo trupów, dużo krwi, zróżnicowane (o dziwo) sceny śmierci i widowiskowy finał. Tylko dobrych efektów specjalnych zabrakło, ale to już zmora większości telewizyjnych produkcji i jeśli połykacie takie filmy w sporych ilościach, to pod tym względem nie powinien on Was zaskoczyć.
4,5/10
MEGAWĄŻ zaczyna się dość nietypowo, bo zawiązanie akcji przypomina bardzo popularny do dziś film z uroczym Gizmo, którego posiadanie wymagało przestrzegania kilku reguł. Tak jak w GREMLINACH tu też zostają one złamane przez zwykłe zaniedbanie. I właśnie pierwsza połowa filmu jest dość nietypowa fabularnie, przez co ogląda się ją z zaciekawieniem. Zasługa to też ciekawego małomiasteczkowego klimatu i nakreślonych lekką ręką bohaterów, którzy jeżeli nie wzbudzają sympatii, to ich zachowanie i sposób bycia nierzadko powodują mimowolny uśmiech. Na ten przykład kompletnie rozwalił mnie jeden z farmerów, który znajduje prawie całe stado swych owiec martwe, oprócz jednej którą poznaje z oddali po jej beczeniu.
I taki jest też cały film, nakręcony z lekkim przymrużeniem oka, co też powinni zrobić jego widzowie w miarę postępu fabuły. Im wąż jest większy, tym gorsze efekty i ulatniają się jakiekolwiek resztki realizmu przedstawianych zdarzeń. Dobrze, że twórcy znając swe ograniczenia w kwestii budżetu, postanowili zafundować nam mimo wszystko kilka atrakcyjnych scen rozgrywających się w trakcie trwania festynu. Giga-wąż wydaje się lepiej bawić od zgromadzonych na imprezie przerażonych gapiów i korzysta z kilku atrakcji takich jak samochody-zderzaki (nie mam pojęcia jak to nazwać) czy kolejka górska, by na końcu wpełznąć do tunelu strachu gdzie rozegra się finał opowieści przypominający biblijną przypowieść o wielorybie i Jonaszu.
Aktorsko film stoi na zaskakująco niezłym (oczywiście jak na tego typu produkcje) poziomie i wydaje się, że odtwórcy głównych ról nieźle bawili się przy pracy nad nim. Bardzo dobrze weszli w lekko komediową konwencję, a jeżeli już są śmiertelnie poważni, to ich bohaterowie często znajdują się w absurdalnych sytuacjach. Podczas scen rozgrywających się na festynie można nawet ujrzeć Feedbacka, bohatera pokazywanego również u nas reality show "Who Wants to Be a Superhero?", który wykorzystuje swe elektryczne "moce" w starciu z wężem.
MEGAWĄŻ nie jest dobrym filmem, ale dla fanów kina klasy C może okazać się smakowitym kąskiem. Jest sporo trupów, dużo krwi, zróżnicowane (o dziwo) sceny śmierci i widowiskowy finał. Tylko dobrych efektów specjalnych zabrakło, ale to już zmora większości telewizyjnych produkcji i jeśli połykacie takie filmy w sporych ilościach, to pod tym względem nie powinien on Was zaskoczyć.
4,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz