reżyseria - April Mullen
scenariusz - Tim Doiron
obsada - Devon Bostick, Christopher Lloyd, Martha MacIsaac, Brandon Jay McLaren, Brittany Allen, April Mullen, Tim Doiron, Kevin McDonald, Ellen Dubin, Kyle Schmid, Russif Sutherland, Dru Viergever
kraj produkcji - Kanada
światowa premiera - 28 września 2012
polska premiera - 28 września 2012 (tv)
źródło - tv (Cinemax)
Casper Galloway zostaje poproszony przez swojego dziadka Horusa o popilnowanie sklepu okultystycznego, którego jest właścicielem. Beztroskiego nastolatka odwiedzają w pracy koledzy ze szkoły i wskutek niefortunnego wypadku rozbijają posąg z uwięzionym w środku złośliwym demonem. Odtąd wszyscy, którzy nawiążą z nimi kontakt wzrokowy popełniają samobójstwo, po czym zmieniają się w zombie demona - zemona.
Zrobienie horroru komediowego, który śmieszy i jednocześnie potrafi napędzić widzowi stracha, jest niezwykle trudno. O ile "nieudane" dzieła z tego nurtu powstałe w latach 80-tych dziś mają status dzieł kultowych (np. KRWAWY OBIAD, STREET TRASH), o tyle takie UMRZEĆ PRZED ŚWITEM czeka najpewniej zapomnienie. Fabuła jeszcze może się jakoś obronić, ale najgorsze że nasi protagoniści to banda idiotów, przy których bohaterowie AMERICAN PIE zdają się być członkami Mensy. Uwierzcie mi - pierwsze pół godziny dziełka April Mullen to istna droga przez mękę. Już dawno nie czułem takiego zażenowania podczas oglądania filmu, a produkcje studia Asylum wydały mi się wtedy warte wszystkich Oscarów. I gdy już mi się wydawało, że nic już z tego dobrego nie wyjdzie, nasi idioci uwalniają nieszczęsną klątwę.
Wtedy też na arenę wkracza horror i obserwujemy zmagania naszych bohaterów z rosnącą w szybkim tempie grupą zemonów. I tu trzeba pochwalić twórców za inwencję, gdyż prezentują oni sporo unikatowych sposobów na odebranie sobie życia, a też do charakteryzacji ożywionych samobójców nie sposób się przyczepić. Co z tego, gdy mamy tu wciąż tak nieśmieszne sceny jak ta, w której jedna z bohaterek zmienia Zemona w posłusznego sobie niewolnika dzięki pocałunkowi z języczkiem. Do umiarkowanie ciekawych sytuacji dochodzi wtedy, gdy niektóre z postaci próbują nie spoglądać swym potencjalnym ofiarom w oczy, co zawsze kończy się porażką i kolejny ożywieniec dołącza do hordy Zemonów.
Jeżeli chodzi o aktorstwo, to trudno jest określić jego wartość przez głupkowatą konwencję filmu. Poza małymi wyjątkami nastolatków grają aktorzy dwudziesto/trzydziestokilkuletni z niemałym już filmowym dorobkiem to też nietrudno było im chyba zagrać bandę zidiociałych absolwentów college'u. Występujący w epizodycznej roli Christopher Lloyd nie prezentuje tu niczego nowego, a jego występ można wrzucić do szuflady z napisem "mocno szurnięty" (naukowiec, biolog, sklepikarz).
trudno mi stwierdzić do jakiego widza UMRZEĆ PRZED ŚWITEM jest skierowane. Koneserzy gatunku będą mieli problem z przebrnięciem przez początek seansu, a też dalsze minuty nie dostarczą im zbyt dużo emocji. Wydaje mi się, że obraz April Mullen najlepiej odbiorą rówieśnicy jego bohaterów, acz i oni bywają niezwykle wybredni i wyłączą film po kilku minutach. Jedno jest pewne - podczas projekcji UMRZEĆ PRZED ŚWITEM nie umrzecie ze śmiechu, a już na pewno ze strachu.
2,5/10
Zrobienie horroru komediowego, który śmieszy i jednocześnie potrafi napędzić widzowi stracha, jest niezwykle trudno. O ile "nieudane" dzieła z tego nurtu powstałe w latach 80-tych dziś mają status dzieł kultowych (np. KRWAWY OBIAD, STREET TRASH), o tyle takie UMRZEĆ PRZED ŚWITEM czeka najpewniej zapomnienie. Fabuła jeszcze może się jakoś obronić, ale najgorsze że nasi protagoniści to banda idiotów, przy których bohaterowie AMERICAN PIE zdają się być członkami Mensy. Uwierzcie mi - pierwsze pół godziny dziełka April Mullen to istna droga przez mękę. Już dawno nie czułem takiego zażenowania podczas oglądania filmu, a produkcje studia Asylum wydały mi się wtedy warte wszystkich Oscarów. I gdy już mi się wydawało, że nic już z tego dobrego nie wyjdzie, nasi idioci uwalniają nieszczęsną klątwę.
Wtedy też na arenę wkracza horror i obserwujemy zmagania naszych bohaterów z rosnącą w szybkim tempie grupą zemonów. I tu trzeba pochwalić twórców za inwencję, gdyż prezentują oni sporo unikatowych sposobów na odebranie sobie życia, a też do charakteryzacji ożywionych samobójców nie sposób się przyczepić. Co z tego, gdy mamy tu wciąż tak nieśmieszne sceny jak ta, w której jedna z bohaterek zmienia Zemona w posłusznego sobie niewolnika dzięki pocałunkowi z języczkiem. Do umiarkowanie ciekawych sytuacji dochodzi wtedy, gdy niektóre z postaci próbują nie spoglądać swym potencjalnym ofiarom w oczy, co zawsze kończy się porażką i kolejny ożywieniec dołącza do hordy Zemonów.
Jeżeli chodzi o aktorstwo, to trudno jest określić jego wartość przez głupkowatą konwencję filmu. Poza małymi wyjątkami nastolatków grają aktorzy dwudziesto/trzydziestokilkuletni z niemałym już filmowym dorobkiem to też nietrudno było im chyba zagrać bandę zidiociałych absolwentów college'u. Występujący w epizodycznej roli Christopher Lloyd nie prezentuje tu niczego nowego, a jego występ można wrzucić do szuflady z napisem "mocno szurnięty" (naukowiec, biolog, sklepikarz).
trudno mi stwierdzić do jakiego widza UMRZEĆ PRZED ŚWITEM jest skierowane. Koneserzy gatunku będą mieli problem z przebrnięciem przez początek seansu, a też dalsze minuty nie dostarczą im zbyt dużo emocji. Wydaje mi się, że obraz April Mullen najlepiej odbiorą rówieśnicy jego bohaterów, acz i oni bywają niezwykle wybredni i wyłączą film po kilku minutach. Jedno jest pewne - podczas projekcji UMRZEĆ PRZED ŚWITEM nie umrzecie ze śmiechu, a już na pewno ze strachu.
2,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz