reżyseria - John Lafia
scenariusz - Frank Deasy
obsada - Mädchen Amick, Vincent Spano, Shawn Michael Howard, Daveigh Chase, David Fonteno, Sheila McCarthy, Elisa Moolecherry, Joe Pingue, Kathryn Winslow, Aron Tager, Kim Poirier, Yanna McIntosh
kraj produkcji - USAświatowa premiera - 17 września 2002
źródło - dvd (Warner Home Video, PL)
Na pewno z małymi, znienawidzonymi gryzoniami zetknęła się większa część ziemskiej populacji, to też powinny być one dość wdzięcznym tematem na przerażający horror. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat pojawiło się trochę produkcji im poświęconym, na czele z NOCNYMI OCZAMI, NIEUCHWYTNYM WROGIEM i CMENTARNĄ SZYCHTĄ na podstawie opowiadania Stephena Kinga (w której jednakże szczury stanowią poboczne zagrożenie dla bohaterów ekranizacji). I muszę to stwierdzić - do tej pory nie dostaliśmy w swe łapska dobrze zrealizowanego dreszczowca o tych gryzoniach (pomijam obie wersje WILLARDA, których nie zdążyłem jeszcze obejrzeć). SZCZURY Johna Lafii, reżysera drugiej części przygód LALECZKI CHUCKY i MORDERCZEGO PRZYJACIELA, pozytywnie wyróżniają się na tle innych podobnych produkcji.
Akcja filmu rozpoczyna się od incydentu mającego miejsce w przebieralni ekskluzywnego domu towarowego, kiedy to jedna z klientek zostaje ugryziona przez szczura. Gdy trafia do szpitala w ciężkim stanie, kierowniczka sklepu Susan Costello wynajmuje zawodowego tępiciela szkodników Jacka Carvera, by ten zbadał skalę inwazji niechcianych gryzoni. Wkrótce okazuje się, że szkodników jest więcej niż by ktoś mógł przypuszczać i stanowią one zagrożenie nie tylko dla klientów domu handlowego.
Niemal jak w opisywanym przeze mnie co dopiero RELIKCIE, największą zaletą SZCZURÓW są główni bohaterowie. Susan jest matką samotnie wychowującą nastoletnią córkę i już sam ten fakt czyni z niej postać wielce zaskarbiającą sympatię widza. A przecież również nie przechodzi obojętnie nad losem pechowej klientki, którą często odwiedza w szpitalu i koniec końców to tylko jej tak naprawdę zależy na pozbyciu się wszędobylskich gryzoni. Drugą ciekawą postacią jest eksterminator Jack, którego wygląd kłóci się z wyobrażeniem sporych rozmiarów pana w skafandrze rozpylającego beznamiętnie trujące środki. Mężczyzna nosi się elegancko, posiada też olbrzymią wiedzę na temat szczurów, ich zwyczajów i śladów jakie po sobie zostawiają. Jeśli z jednej strony można zarzucić filmowi zbytnie nagromadzenie dialogów, to dobrze że są w stanie przekazać minimum wiedzy na temat tytułowych zwierząt. Inna rzecz, że nie obyło się bez drobnych potknięć w tym temacie (np. na chorobę Weilsa można zapaść poprzez kontakt z uryną zakażonego gryzonia, a nie przez ugryzienie).
Szczury w większości scen wyglądają bardzo naturalnie. Czasami nie byłem w stanie rozróżnić, w którym momencie mamy do czynienia z animatroniką, efektami CGI, czy w końcu z prawdziwymi zwierzakami. Oczywiście są tu sceny, w których bardzo widoczny jest udział speców od efektów komputerowych, ale dzięki temu naszym oczom ukazuje się w finale kuriozalny w swym założeniu widok "fontanny szczurów" wylewającej się z otworów publicznego basenu. Miłośników krwawych scen film może lekko rozczarować zwłaszcza po ukazaniu pierwszej śmiertelnej ofiary gryzoni, której zwierzaki odgryzają ucho, a w końcu pokrywają ją całą swymi małymi cielskami. W późniejszych partiach filmu nie zdecydowano się już na podobne atrakcje, acz w zamian zafundowano nam ataki szczurów na pełnej dzieci pływalni i wtargnięcie szkodników do wypełnionego pasażerami wagonu metra. Jeśli film zawodzi pod względem krwawych efektów, to zdecydowanie wynagradza to spora dawka napięcia towarzyszącego scenom, w których życie głównych bohaterów jest w dużym niebezpieczeństwie.
A jest się o kogo martwić, bo w głównej roli kobiecej możemy podziwiać przepiękną Mädchen Amick, którą zawsze mile mi się ogląda na ekranie od czasu jej występu w kultowym serialu Davida Lyncha. Grana przez nią bohaterka nie jest nam obojętna, to też nietrudno obgryzać z nerwów paznokcie gdy wpada do basenu pełnego szczurów. Nie trudno też zauważyć chemię łączącą Susan, a granego przez Vincenta Spano eksterminatora. Aktor równie dobrze wcielił się w swoją rolę, a grany przez niego bohater jest jedną z bardziej interesujących postaci walczących z filmowym zwierzyńcem.
Myślę, że dla fanów nurtu animal attack SZCZURY będą jedną z ciekawszych niespodzianek, o ile wybaczą twórcom kilka scenariuszowych głupotek. W zamian dostaną całkiem ciekawą i rozrywkową produkcję, z interesującymi i niegłupimi postaciami, co już samo w sobie powinno być dla nich wystarczającą rekomendacją. Wszak współczesne kino grozy, zwłaszcza te z przeznaczeniem dla telewizji, roi się od protagonistów mających mózg wielkości orzeszka ziemnego. I szkoda tylko, że nie zdecydowano się na większą ilość scen gore. Z drugiej strony szczury są na tyle obrzydliwymi zwierzakami, że może dodatkowe drażnienie widza krwawymi ujęciami było całkiem zbyteczne? Ocena należy do Was...
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz