reżyseria - James Wan
scenariusz - Leigh Whannell
obsada - Leigh Whannell, Cary Elwes, Danny Glover, Ken Leung, Dina Meyer, Mike Butters, Paul Gutrecht, Michael Emerson, Benito Martinez, Shawnee Smith, Makenzie Vega, Monica Potter, Ned Bellamy, Alexandra Bokyun Chun, Avner Garbi, Tobin Bell
kraj produkcji - USA / Australia
światowa premiera - 19 stycznia 2004
polska premiera - 25 lutego 2005 (kino)
źródło - dvd (Monolith Video, PL)
Młody fotograf, Adam, budzi się przykuty kajdankami do rury w zdewastowanej łazience. Po drugiej stronie pomieszczenia dostrzega w ten sam sposób uwięzionego drugiego mężczyznę, doktora Lawrence'a Gordona, a między nimi leżącego twarzą do ziemi trupa z pistoletem w ręku. Obaj więźniowie nie wiedzą dlaczego i przez kogo zostali porwani. W swych kieszeniach znajdują zaadresowane do siebie koperty z mikrokasetami, które odsłuchują na porzuconym dyktafonie. Męski głos informuje ich, że jeśli Lawrence nie zabije Adama w ciągu ośmiu godzin, obaj mężczyźni zginą, jak również żona i córka doktora. Zaczyna się wyścig z czasem i dwójka uwięzionych musi znaleźć wyjście z sytuacji korzystając ze znalezionych w łazience wskazówek. Mogą też skorzystać z dwóch pozostawionych przez zabójcę pił ręcznych, które okazują się za słabe na przecięcie łańcuchów, ale dość mocne na przecięcie ludzkiego ciała.
Twórcy tego niskobudżetowego, tworzonego początkowo z myślą o rynku video, filmu chyba nie spodziewali się jaki on sukces osiągnie i że stanie się zaledwie początkiem długiej serii horrorów z najbardziej rozpoznawalnym przez młodych adeptów grozy psychopatą zwanym Jigsawem. PIŁĘ można lubić lub nienawidzić, ale nie ulega wątpliwości fakt, że miała spory wpływ na popularyzację gatunku, jak i powstanie ciemiężonego przez krytyków nurtu torture porn. A przecież wszystko zaczęło się tak niewinnie...
Początek od razu wciąga. Dwójka bohaterów nie ma pojęcia w jaki sposób, w jakim celu i w końcu przez kogo została porwana. Nie wiemy tego też my, co od razu wprowadza nas w sam środek wydarzeń i zasiewa w naszych głowach mnóstwo pytań, na które odpowiedzi będziemy z niecierpliwością oczekiwać przez resztę seansu. A trzeba przyznać, że twórcy filmu bardzo oszczędnie częstują nas skrawkami informacji, które miałyby dać nam jasny obraz tego, w jakim kierunku potoczy się jego fabuła. Gdy doktor Lawrence przypomina sobie sprawę seryjnego zabójcy zwanego przez prasę Jigsawem, za pomocą licznych retrospekcji mamy szansę poznać działania mordercy jak i okoliczności w jakich dopadł on dwójkę protagonistów.
Jigsaw to facet nie od parady i bardzo przebiegle bawi się swoimi ofiarami próbując uczyć je życia. Robi to w sposób bardzo efektowny konstruując zmyślne pułapki, z których można się wydostać mając silną wolę i mocne nerwy. Niby niewiele, ale powiedzcie to kolejnym ofiarom Jigsawa, które przerażone i pod presją czasu nie są w stanie utrzymać nerwów na wodzy. Np. jeden z porwanych mężczyzn zostaje śmiertelnie poharatany próbując wydostać się z wielkiej klatki, w której droga do wyjścia prowadzi przez misternie utkaną pajęczynę z drutu kolczastego. Inny przekonuje się, że materiał łatwopalny na jego ciele nie idzie w parze ze świecą niesioną po usłanej odłamkami szkła podłodze. Jedyną osobą, której udaje się wydostać z pułapki jest Amanda. W tym przypadku mamy do czynienia z najlepszą pułapką filmu, tzw. odwrotną pułapką na niedźwiedzie założoną na głowę ofiary. By ją zdjąć wystarczy "jedynie" wydostać pasujący do niej kluczyk z brzucha leżącego i wciąż jeszcze przytomnego mężczyzny. Okrucieństwo Jigsawa nie ma swych granic.
Wielu widzów spiera się nad przynależnością gatunkową filmu. Thriller to czy horror? W tym przypadku odpowiedź nie jest oczywista, bo konstrukcja filmu nosi znamiona kina detektywistycznego, a próbom, których podejmują nasi bohaterowie w celu rozwiązania zagadki swego porwania towarzyszy również śledztwo policyjnych detektywów będących na tropie Jigsawa. Jednakże jest tu też kilka scen z idealnie wykreowanym klimatem grozy tak typowym dla horroru, czego przykładem są momenty, w których Adam i Lawrence wpadają w ręce psychopaty. Mnie osobiście najbardziej mrozi krew w żyłach scena dziejąca się w domu fotografa, który wybudzony z drzemki stwierdza brak prądu i próbując oświetlić kolejne pomieszczenia swego mieszkania używa lampy błyskowej aparatu. A przecież i sekwencja dziejąca się w podziemnym garażu z doktorem Lawrencem i upiorną postacią wypełzającą z tylnego siedzenia jego samochodu, potrafi przyprawić widza o szybsze bicie serca. Nie sposób też wspomnieć o kilku krwawych scenach, które nie są jeszcze tak dosadne jak w kolejnych częściach serii i zdjęciach budujących mocny klimat PIŁY. Szkoda, że w kilku miejscach postawiono na bardziej nerwowy montaż i przyśpieszone ujęcia, co nie pomaga w budowaniu atmosfery zagrożenia, a wręcz mocno irytuje.
A skoro jesteśmy już przy wadach to jedną z nich jest na pewno przeciętne aktorstwo. O ile można wybaczyć fałsze w grze Leigh Whannellowi z mniej niż skromnym wtedy dorobkiem aktorskim, o tyle nie sposób kryć rozczarowania z kreacji wykreowanej przez Cary Elwesa. Ten doświadczony przecież aktor niezbyt przekonująco odegrał ofiarę, jak i ojca i męża walczącego o życie swych kobiet. Najlepiej wypadł tu drugi plan z Dannym Gloverem i Kenem Leungiem na czele. I szkoda tylko, że zebrane na planie panie nie miały większego materiału do zagrania. A wiedzcie, że Monica Potter, Dina Meyer i w końcu Shawnee Smith to aktorki, dla których jestem w stanie obejrzeć każdą produkcję w jakiej występują. Tym większy mój zawód.
Za inną istotną wadę filmu uważam fakt, że po bardzo dobrym początku akcja nie potrafi przez cały czas trzymać wyrównanego tempa. Może jest to spowodowane przez wspomniane wcześniej retrospekcje, a zwłaszcza wątek z Lawrencem przesłuchiwanym przez policjantów w sprawie zabójstw (a raczej działań) Jigsawa. Na szczęście końcowe minuty PIŁY wybitnie wynagradzają nam tych kilka dłużyzn. Trzymający w wielkim napięciu ostatni kwadrans filmu jest jego najmocniejszą stroną, a już ostatnia minuta seansu to mega twist, po którym trzeba zbierać szczękę z podłogi. James Wan i Leigh Whannell zbudowali fabułę tak, że chyba nie sposób przedwcześnie poznać jej zakończenia, za co należą się im wielkie słowa uznania. Jak również za to, że stworzyli jeden z najlepszych dreszczowców minionej dekady, który każdy miłośnik gatunku powinien znać. Inna sprawa, czy go polubi...
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz