reżyseria - Wes Craven
scenariusz - Kevin Williamson
obsada - Neve Campbell, Courteney Cox, David Arquette, Jamie Kennedy, Jerry O'Connell, Sarah Michelle Gellar, Elise Neal, Liev Schreiber, Timothy Olyphant, Laurie Metcalf, Duane Martin, Jada Pinkett Smith, Omar Epps, Heather Graham, Joshua Jackson, Lewis Arquette, Rebecca Gayheart, Portia de Rossi, David Warner, Tori Spelling, Luke Wilson
kraj produkcji - USAświatowa premiera - 12 grudnia 1997
polska premiera - 1 maja 1998 (kino)
źródło - blu-ray (Lions Gate Home Ent., UK)
Minął rok od serii morderstw, które miały miejsce w Woodsboro. Sidney Prescott kończy pierwszy rok studiów na wydziale sztuki dramatycznej i stara się zapomnieć o koszmarze z przeszłości. Nie jest jej jednak dane długo cieszyć się pełnią życia. Podczas premiery filmu "Cios" opowiadającego o masakrze w Woodsboro zostaje zamordowana para studentów. Kampus uniwersytecki zaczyna roić się od żądnych sensacji dziennikarzy wśród których jest też i Gale Wheathers. Zjawia się też zastępca szeryfa Dewey, który zaczyna obawiać się, że Sidney jest głównym celem psychopaty. Jego przypuszczenia potwierdzają się już niedługo po tym jak ginie kolejna studentka, a Sidney cudem udaje się przeżyć atak zamaskowanego napastnika. Czyją tym razem twarz skrywa maska ducha?
Artystyczny i komercyjny sukces KRZYKU szybko skłonił jego producentów do wyłożenia pieniędzy na jego sequel. Tym samym druga część filmu ujrzała światło dzienne już rok później i tym razem również zachwytom krytyków i widzów nie było końca. Co prawda zabrakło tu świeżości oryginału, ale nie zmienia to faktu, że KRZYK 2 to wciąż bardzo wciągająca rozrywka na najwyższym poziomie. Przyczyniła się do tego zapewne niezmieniona ekipa realizatorska jak i powrót postaci z pierwszej części. Nie zrezygnowano też z pastiszowego charakteru filmu, acz muszę przyznać że nie gra on tu już tak wielkiej roli ustępując miejsca większej liczbie scen grozy. Wszak KRZYK 2 to wzorcowy slasher z krwi i kości, a trzeci akt filmu to nieustanna jazda bez trzymanki ze znakomicie zainscenizowanymi sekwencjami ucieczki przed Ghostface'em.
Film zaczyna się od obowiązkowego prologu, w którym ginie dwójka młodych ludzi, tuż po dyskusji na temat sposobu wykorzystania ciemnoskórych postaci w horrorach. Czy muszę mówić, że oboje są Afroamerykanami? Ich śmierć ma miejsce podczas seansu filmu "Cios", w czasie którego przedstawicielka płci pięknej zachowuje się tak, że sam bym ją z chęcią zaszlachtował. I się nie dziwcie, bo pewnie też znacie te uczucie towarzyszące podczas wizyty w kinie, gdy ktoś w tylnym rzędzie głośno komentuje film wytykając logikę scenariusza lub zbyt ekspresyjnie reaguje na to, co dzieje się na ekranie. Jeśli nie doświadczyliście tego, to jesteście prawdziwymi szczęściarzami. Wracając jednak do przedmiotu tej recenzji... Pierwszy akt filmu przypomina spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Wszyscy się witają, opowiadają co robili do tej pory, czy coś zmieniło się w ich życiu... W normalnych warunkach uznałbym to za wadę, ale nie w tym przypadku, gdyż jak można się złościć na rozbudowaną ekspozycję lubianych przez nas bohaterów.
Wśród nich jest zapalony kinoman, uczęszczający na zajęcia z filmoznawstwa Randy. Ponownie wykazuje się on znajomością gatunku wykładając trzy najważniejsze cechy sequela: więcej ofiar, więcej przemocy i... każdy jest podejrzany! Z drugim punktem raczej się nie zgodzę, bo choć rzeczywiście Ghostface zabija więcej osób, to krwawych scen jest tu zdecydowanie mniej, a najsmakowitszą z nich jest śmierć jednego z ochroniarzy, którego głowę przebija na wylot metalowa rura. Jeśli chodzi o tożsamość zabójcy to ponownie jest to rzecz trudna do rozgryzienia, tym bardziej że twórca scenariusza umiejętnie nami manipuluje często podrzucając nam mylne tropy. Williamson zdecydował się też na odważny krok uśmiercając w środku filmu jedną z postaci znanych z oryginału. Jej śmierć jest wymieniana jako jedna z nielicznych wad sequela KRZYKU, ale ja oczywiście stanę po drugiej stronie barykady i powiem jedno - był to jak najbardziej słuszny krok w kierunku zmaksymalizowania napięcia towarzyszącego potyczkom bohaterów z psychopatą. Zabieg ten odarł postaci z pierwszej części z "nieśmiertelnej" powłoki, przez co o ich los nie mogliśmy być już teraz spokojni. Zginąć mógł każdy... I od tej chwili dość spokojna akcja nabiera szybkiego rozpędu.
I nie boję się tego napisać, że KRZYK 2 w swym trzecim akcie przewyższył sposobem budowania napięcia oryginał. Mamy tu pięknie pomyślane dwie sceny, w których - uwierzcie! - napięcie sięga zenitu. Jedną z nich jest sekwencja w studiu nagraniowym, a drugą scena, w której radiowóz policyjny wiozący na tylnym siedzeniu Sidney i jej przyjaciółkę ulega wypadkowi. Problem w tym, że pojazd był prowadzony przez Ghostface'a, a jedynym sposobem by się z niego wydostać są drzwi od strony kierowcy! Brrrrr... Mamy też w końcu widowiskowy finał, w którym ujawniona zostaje tożsamość mordercy i jego szalona motywacja oraz... Tego Wam nie zdradzę, gdyż na tym opiera się cała konstrukcja fabuły, a nie chcę Wam przecież psuć niespodzianki, bo przecież... wszyscy są podejrzani! Nawet Ci, co przeżyli masakrę z pierwszej części KRZYKU.
Jeśli podobał Wam się pierwszy KRZYK to musicie koniecznie zapoznać się i z jego kontynuacją. To nie tylko okazja do spotkania ze starymi postaciami (po wizycie u stylisty), ale i prawdziwy wysyp aktorskich sław, wśród których można wyróżnić m.in. Sarah Michelle Gellar, Heather Graham, Liev Schreibera i Timothy Olyphanta. KRZYK 2 to też praktycznie ta sama zabawa konwencją, za którą pokochaliśmy oryginał. Można co prawda zarzucić sequelowi zbyt kurczliwe trzymanie się schematu fabuły pierwszej części, ale ja osobiście nie widzę nic w tym złego skoro dwie godziny mijają niezauważenie, a przyjemność jakiej dostarcza seans KRZYKU 2 jest niemal taka sama jak w przypadku poprzednika. Jest to też dowód na to, że sequele horrorów niekoniecznie muszą być dużo słabsze od swoich pierwszych części, a w tym przypadku zabrakło naprawdę niewiele. Zadecydował o tym jedynie brak świeżości jaką cechował się oryginał. Przyznacie, że jak na sequel jest to mało istotna wada i dlatego drugą część KRZYKU polecam wszystkim miłośnikom "jedynki" jak i widzom spragnionym rozrywki na jak najwyższym poziomie.
9/10
Artystyczny i komercyjny sukces KRZYKU szybko skłonił jego producentów do wyłożenia pieniędzy na jego sequel. Tym samym druga część filmu ujrzała światło dzienne już rok później i tym razem również zachwytom krytyków i widzów nie było końca. Co prawda zabrakło tu świeżości oryginału, ale nie zmienia to faktu, że KRZYK 2 to wciąż bardzo wciągająca rozrywka na najwyższym poziomie. Przyczyniła się do tego zapewne niezmieniona ekipa realizatorska jak i powrót postaci z pierwszej części. Nie zrezygnowano też z pastiszowego charakteru filmu, acz muszę przyznać że nie gra on tu już tak wielkiej roli ustępując miejsca większej liczbie scen grozy. Wszak KRZYK 2 to wzorcowy slasher z krwi i kości, a trzeci akt filmu to nieustanna jazda bez trzymanki ze znakomicie zainscenizowanymi sekwencjami ucieczki przed Ghostface'em.
Film zaczyna się od obowiązkowego prologu, w którym ginie dwójka młodych ludzi, tuż po dyskusji na temat sposobu wykorzystania ciemnoskórych postaci w horrorach. Czy muszę mówić, że oboje są Afroamerykanami? Ich śmierć ma miejsce podczas seansu filmu "Cios", w czasie którego przedstawicielka płci pięknej zachowuje się tak, że sam bym ją z chęcią zaszlachtował. I się nie dziwcie, bo pewnie też znacie te uczucie towarzyszące podczas wizyty w kinie, gdy ktoś w tylnym rzędzie głośno komentuje film wytykając logikę scenariusza lub zbyt ekspresyjnie reaguje na to, co dzieje się na ekranie. Jeśli nie doświadczyliście tego, to jesteście prawdziwymi szczęściarzami. Wracając jednak do przedmiotu tej recenzji... Pierwszy akt filmu przypomina spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Wszyscy się witają, opowiadają co robili do tej pory, czy coś zmieniło się w ich życiu... W normalnych warunkach uznałbym to za wadę, ale nie w tym przypadku, gdyż jak można się złościć na rozbudowaną ekspozycję lubianych przez nas bohaterów.
Wśród nich jest zapalony kinoman, uczęszczający na zajęcia z filmoznawstwa Randy. Ponownie wykazuje się on znajomością gatunku wykładając trzy najważniejsze cechy sequela: więcej ofiar, więcej przemocy i... każdy jest podejrzany! Z drugim punktem raczej się nie zgodzę, bo choć rzeczywiście Ghostface zabija więcej osób, to krwawych scen jest tu zdecydowanie mniej, a najsmakowitszą z nich jest śmierć jednego z ochroniarzy, którego głowę przebija na wylot metalowa rura. Jeśli chodzi o tożsamość zabójcy to ponownie jest to rzecz trudna do rozgryzienia, tym bardziej że twórca scenariusza umiejętnie nami manipuluje często podrzucając nam mylne tropy. Williamson zdecydował się też na odważny krok uśmiercając w środku filmu jedną z postaci znanych z oryginału. Jej śmierć jest wymieniana jako jedna z nielicznych wad sequela KRZYKU, ale ja oczywiście stanę po drugiej stronie barykady i powiem jedno - był to jak najbardziej słuszny krok w kierunku zmaksymalizowania napięcia towarzyszącego potyczkom bohaterów z psychopatą. Zabieg ten odarł postaci z pierwszej części z "nieśmiertelnej" powłoki, przez co o ich los nie mogliśmy być już teraz spokojni. Zginąć mógł każdy... I od tej chwili dość spokojna akcja nabiera szybkiego rozpędu.
I nie boję się tego napisać, że KRZYK 2 w swym trzecim akcie przewyższył sposobem budowania napięcia oryginał. Mamy tu pięknie pomyślane dwie sceny, w których - uwierzcie! - napięcie sięga zenitu. Jedną z nich jest sekwencja w studiu nagraniowym, a drugą scena, w której radiowóz policyjny wiozący na tylnym siedzeniu Sidney i jej przyjaciółkę ulega wypadkowi. Problem w tym, że pojazd był prowadzony przez Ghostface'a, a jedynym sposobem by się z niego wydostać są drzwi od strony kierowcy! Brrrrr... Mamy też w końcu widowiskowy finał, w którym ujawniona zostaje tożsamość mordercy i jego szalona motywacja oraz... Tego Wam nie zdradzę, gdyż na tym opiera się cała konstrukcja fabuły, a nie chcę Wam przecież psuć niespodzianki, bo przecież... wszyscy są podejrzani! Nawet Ci, co przeżyli masakrę z pierwszej części KRZYKU.
Jeśli podobał Wam się pierwszy KRZYK to musicie koniecznie zapoznać się i z jego kontynuacją. To nie tylko okazja do spotkania ze starymi postaciami (po wizycie u stylisty), ale i prawdziwy wysyp aktorskich sław, wśród których można wyróżnić m.in. Sarah Michelle Gellar, Heather Graham, Liev Schreibera i Timothy Olyphanta. KRZYK 2 to też praktycznie ta sama zabawa konwencją, za którą pokochaliśmy oryginał. Można co prawda zarzucić sequelowi zbyt kurczliwe trzymanie się schematu fabuły pierwszej części, ale ja osobiście nie widzę nic w tym złego skoro dwie godziny mijają niezauważenie, a przyjemność jakiej dostarcza seans KRZYKU 2 jest niemal taka sama jak w przypadku poprzednika. Jest to też dowód na to, że sequele horrorów niekoniecznie muszą być dużo słabsze od swoich pierwszych części, a w tym przypadku zabrakło naprawdę niewiele. Zadecydował o tym jedynie brak świeżości jaką cechował się oryginał. Przyznacie, że jak na sequel jest to mało istotna wada i dlatego drugą część KRZYKU polecam wszystkim miłośnikom "jedynki" jak i widzom spragnionym rozrywki na jak najwyższym poziomie.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz