reżyseria - Stephen Herek
scenariusz - Domonic Muir, Stephen Herek
obsada - Dee Wallace, M. Emmet Walsh, Billy Green Bush, Scott Grimes, Nadine Van der Velde, Don Keith Opper, Billy Zane, Ethan Phillips, Terrence Mann, Jeremy Lawrence, Lin Shaye, Michael Lee Gogin
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 11 kwietnia 1986
źródło - dvd (Warner, UK)
Z kosmicznego więzienia ucieka osiem krytów, niezwykle niebezpiecznych włochatych stworów o niepohamowanym apetycie, które za cel obrały sobie planetę zwaną Ziemia. W ślad za nimi udaje się dwóch międzygalaktycznych łowców głów mających za zadanie złapanie zbiegów. Ci lądują w małym miasteczku Grovers Band, nieopodal farmy należącej do niczego się nie spodziewającej rodziny Brownów, dla której najbliższa noc stanie się dramatyczną walką o przetrwanie.
Powstałe w 1984 roku Gremliny rozrabiają nieźle namieszały w filmowym światku zarabiając w samych tylko Stanach blisko 150 mln dolarów. Nie trzeba było długo czekać na pierwszych naśladowców. Już rok później w kinach pojawił się horror Ghoulies, następny projekt z małymi stworkami, tym razem zrodzonymi przy pomocy czarnej magii, który jednak okazał się niezbyt dobrą rozrywką. Dopiero w 1986 światło dzienne ujrzał film, który w jakiś sposób potrafił wykorzystać koniunkturę na małe, złośliwe bestie. Co prawda, kosztujący dwa miliony dolarów reżyserski debiut Stephena Hereka nie zdołał zarobić za oceanem nawet jednej dziesiątej sumy jaką uzbierał hit Joe Dantego, ale spodobał się na tyle, że wkrótce dorobił się statusu dzieła kultowego.
Tytułowe Crittersy w przeciwieństwie do Gremlinów nie obracają w perzynę połowy miasta, bo też nie mają na to szansy. A wszystko przez niepozorną rodzinę Brownów, która udowodni jak silne łączą ją więzy i broniąc się nawzajem wykona na kosmicznych zbiegach serię egzekucji za zakłócanie spokoju. Pomogą im w tym dwaj międzygalaktyczni eksterminatorzy pomimo tego, że niezbyt dobrze sobie radzą w naszej rzeczywistości. By wtopić się w tłum jeden z nich przybiera twarz gwiazdy rocka, podczas gdy drugi nie mogąc się zdecydować na odpowiednie emploi kopiuje wygląd napotkanych mieszkańców. Prowadzić auta to oni nie potrafią, ale w starciu z Crittersami nie mają sobie równych. Taszczone przez nich kosmiczne giwery narobią sporego huku niemal obracając domek Brownów w pył.
Podobnie jak Gremliny rozrabiają CRITTERSI zrealizowani są w niezbyt poważnym tonie, acz trzeba zauważyć, że choć to wciąż familijna produkcja, to jednak nie dla najmłodszych widzów. Więcej jest tu atmosfery grozy, zwłaszcza w środkowej części filmu, a i też sceny ataku stworków są trochę bardziej dosłowne. Oszczędzono nam tu jednak widoku bardziej brutalnych scen ograniczając się do krwawych śladów po ugryzieniach na ubraniach bohaterów. W filmie padają tylko dwa trupy, kilka kurczaków, jedna krowa i wszystko to rozgrywa się poza ekranem. Tytułowi zbiegowie zostali animowani w bardzo prosty, ale satysfakcjonujący sposób. W scenach, w których turlają się po ziemi, ekipa rzucała włochatymi kulami. Reszta scen powstała również w bardzo tradycyjny sposób jakim było nałożenie kukieł Crittersów na dłonie animatorów, dzięki czemu stwory mogły gryźć i mówić. Muszę przyznać, że w żadnym z momentów efekty te nie wydają się sztuczne, a same kryty wyglądają wybornie i bardziej złowieszczo od sławnych potomków Gizma.
CRITTERSY, mimo że troszkę się już zestarzały, mogą dostarczyć całkiem fajnej rozrywki zwłaszcza dla fanów kina lat 80-tych. Można im wprawdzie zarzucić, że kopiują parę (bądź co bądź zabawnych) rozwiązań z Gremlinów takich jak rozpierducha w domu Brownów (zabawa poduszkami, odgryzienie głowy maskotki przedstawiającej E.T.), że sceny rozgrywające się w kosmosie mocno zalatują kiczem i że nie do końca wykorzystano potencjał tkwiący w adaptacji kosmicznych łowców do ziemskich warunków, ale i tak film Hereka pozostaje dość ciekawą propozycją dla widzów nie oczekujących od każdego horroru przerażających scen grozy i hektolitrów przelanej krwi.
BRYTYJSKIE WYDANIE DVD (WARNER)
Powstałe w 1984 roku Gremliny rozrabiają nieźle namieszały w filmowym światku zarabiając w samych tylko Stanach blisko 150 mln dolarów. Nie trzeba było długo czekać na pierwszych naśladowców. Już rok później w kinach pojawił się horror Ghoulies, następny projekt z małymi stworkami, tym razem zrodzonymi przy pomocy czarnej magii, który jednak okazał się niezbyt dobrą rozrywką. Dopiero w 1986 światło dzienne ujrzał film, który w jakiś sposób potrafił wykorzystać koniunkturę na małe, złośliwe bestie. Co prawda, kosztujący dwa miliony dolarów reżyserski debiut Stephena Hereka nie zdołał zarobić za oceanem nawet jednej dziesiątej sumy jaką uzbierał hit Joe Dantego, ale spodobał się na tyle, że wkrótce dorobił się statusu dzieła kultowego.
Tytułowe Crittersy w przeciwieństwie do Gremlinów nie obracają w perzynę połowy miasta, bo też nie mają na to szansy. A wszystko przez niepozorną rodzinę Brownów, która udowodni jak silne łączą ją więzy i broniąc się nawzajem wykona na kosmicznych zbiegach serię egzekucji za zakłócanie spokoju. Pomogą im w tym dwaj międzygalaktyczni eksterminatorzy pomimo tego, że niezbyt dobrze sobie radzą w naszej rzeczywistości. By wtopić się w tłum jeden z nich przybiera twarz gwiazdy rocka, podczas gdy drugi nie mogąc się zdecydować na odpowiednie emploi kopiuje wygląd napotkanych mieszkańców. Prowadzić auta to oni nie potrafią, ale w starciu z Crittersami nie mają sobie równych. Taszczone przez nich kosmiczne giwery narobią sporego huku niemal obracając domek Brownów w pył.
Podobnie jak Gremliny rozrabiają CRITTERSI zrealizowani są w niezbyt poważnym tonie, acz trzeba zauważyć, że choć to wciąż familijna produkcja, to jednak nie dla najmłodszych widzów. Więcej jest tu atmosfery grozy, zwłaszcza w środkowej części filmu, a i też sceny ataku stworków są trochę bardziej dosłowne. Oszczędzono nam tu jednak widoku bardziej brutalnych scen ograniczając się do krwawych śladów po ugryzieniach na ubraniach bohaterów. W filmie padają tylko dwa trupy, kilka kurczaków, jedna krowa i wszystko to rozgrywa się poza ekranem. Tytułowi zbiegowie zostali animowani w bardzo prosty, ale satysfakcjonujący sposób. W scenach, w których turlają się po ziemi, ekipa rzucała włochatymi kulami. Reszta scen powstała również w bardzo tradycyjny sposób jakim było nałożenie kukieł Crittersów na dłonie animatorów, dzięki czemu stwory mogły gryźć i mówić. Muszę przyznać, że w żadnym z momentów efekty te nie wydają się sztuczne, a same kryty wyglądają wybornie i bardziej złowieszczo od sławnych potomków Gizma.
CRITTERSY, mimo że troszkę się już zestarzały, mogą dostarczyć całkiem fajnej rozrywki zwłaszcza dla fanów kina lat 80-tych. Można im wprawdzie zarzucić, że kopiują parę (bądź co bądź zabawnych) rozwiązań z Gremlinów takich jak rozpierducha w domu Brownów (zabawa poduszkami, odgryzienie głowy maskotki przedstawiającej E.T.), że sceny rozgrywające się w kosmosie mocno zalatują kiczem i że nie do końca wykorzystano potencjał tkwiący w adaptacji kosmicznych łowców do ziemskich warunków, ale i tak film Hereka pozostaje dość ciekawą propozycją dla widzów nie oczekujących od każdego horroru przerażających scen grozy i hektolitrów przelanej krwi.
6/10
BRYTYJSKIE WYDANIE DVD (WARNER)
CRITTERSY nadgryzł już ząb czasu, to też OBRAZ (anamorficzny 1.85:1) trudno porównywać ze współczesnymi produkcjami. Choć zdarzają się momenty kiedy jest ostry, to prawie przez całą projekcję można odczuć jego "miękkość". Zaskakująco dobrze wypada poziom czerni. Wydaje mi się jednak, że trochę z tym przesadzono i nie zawsze jesteśmy w stanie dostrzec wszystkie szczegóły akcji podczas scen nocnych. (6/10)
Pięciokanałowy DŹWIĘK skupiony jest w przednich głośnikach, acz zdarzają się momenty (przelatujący statek, trzaskające drewno palącego się domu) gdy i tylne dają o sobie znać. (6/10)
Jedynym DODATKIEM są zamieszczone na płycie zwiastuny czterech części CRITTERSÓW. (2/10)
Ogólnie całkiem dobre technicznie wydanie kultowego filmu. Szkoda tylko, że na dysku nie zamieszczono jakichkolwiek materiałów o jego produkcji.
Tę i pozostałe części serii można kupić w zbiorczym wydaniu zwanym po prostu CRITTERS COLLECTION.
Język: angielski 5.1
Napisy: angielskie
Też sobie ostatnio przypomniałem :) Ocena też identyczna. Zgadzam się że efekty wyglądają przestarzale, choć już sam seans wciąż mija przyjemnie. Ja oglądałem teraz wersję z lektorem, i najbardziej mnie zaskoczyło jak tytułowe stworki były odczytywane jako KRYTERSY :). Przez lata pamiętałem je jako KRITERSY (i tak w sumie już pozostanie :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż pamiętam je jako KRITERSY. A seans rzeczywiście upłynął przyjemnie choć spodziewałem się srogiego rozczarowania po latach (vide - pierwszy obejrzany horror z wypożyczalni kaset video - SAMOTNY WILK). Pozdrawiam!
UsuńHorror komediowy, ale oglądając go w dzieciństwie tej komedii tak mocno nie odczuwałem - chwilami naprawdę dreszcz grozy przechodził ;-)
OdpowiedzUsuńJa też to oglądałem za dzieciaka, ale minęło tyle lat, że jedyne co pamiętałem z tego filmu to miejsce akcji. Troszkę więcej pamiętam z drugiej części: wielką kulę z Crittersów i atak na mężczyznę w przebraniu wielkanocnego zajączka. Zresztą to nie przypadek, że właśnie teraz opisałem CRITTERSY, bo ich druga część to jedyny horror, który kojarzy mi się z Wielkanocą. Recenzja na horyzoncie :)
Usuń