wtorek, 1 lipca 2014

ATAK REKINÓW aka BESTIE Z MORZA / SHARK ATTACK (1999)



reżyseria - Bob Misiorowski
scenariusz - Scott Devine, William Hooke
obsada - Casper Van Dien, Ernie Hudson, Jenny McShane, Bentley Mitchum, Tony Caprari, Anton Dekker, Mike Mvelase, Cordell McQueen, Chris Olley, Jacob Makooba
kraj produkcji - USA / Izrael / RPA
światowa premiera - 28 maja 1999
źródło - tv (Tv 6)

    Amerykański biolog, Steven McKray, przyjeżdża do małego miasteczka rybackiego u wybrzeży Afryki na prośbę swego przyjaciela, którego zaczęły niepokoić coraz częstsze ataki rekinów na tubylczą ludność. Na miejscu okazuje się, że kumpel Stevena sam padł ofiarą drapieżników. McKray postanawia zbadać sprawę jego śmierci w czym pomaga mu siostra denata, Corrine. Prowadzone przez nich śledztwo wyraźnie wskazuje na to, że rekiny zostały poddane eksperymentom, które spowodowały u nich wzrost agresji. Trop prowadzi do doktora Milesa Cravena chcącego znaleźć skuteczne lekarstwo na choroby nowotworowe.



   Można powiedzieć, że ATAK REKINÓW był w swym czasie jednym z prekursorów, który wprowadził kino spod znaku animal attack do telewizji. Wyraźnie wzorując się na powstałej w tym samym roku Piekielnej głębi, producenci z kojarzonego do tej pory z kinem akcji studia Nu Image pewnie nie spodziewali się sukcesu ich skromnego dziełka, które spowodowało wysyp podobnych mu tworów. Sam ATAK REKINÓW doczekał się dwóch kontynuacji, a Nu Image obserwując duże zainteresowanie swymi produkcjami zainwestowało w kolejne projekty z morderczymi zwierzakami w roli głównej takimi jak Pająki, Ośmiornica i Krokodyl zabójca, którego reżyserią zajął się sam Tobe Hopper. Nie zmienia to jednak faktu, że film Boba Misiorowskiego nie jest dla fanów kina animal attack czymś, czym warto zawracać sobie głowę.


   Najbardziej rzucającą się w  oczy rzeczą podczas seansu jest to, że w filmie o rekinach zabrakło... rekinów! Gros akcji  stanowi tu śledztwo dwójki bohaterów, którzy będą musieli zmierzyć się nie tylko z nieprzychylną Amerykanom ludnością, ale i zagrywkami chciwej (a jakże) korporacji oraz wątpliwymi moralnie zapędami chcącego odnieść sławę naukowca. Ujęć z rekinami jest tu naprawdę mało, a ich ataki są zrealizowane bardzo niechlujnie. Wpływ na to miał fakt, iż większość scen z krwiożerczymi bestiami została zapożyczona z archiwów programów przyrodniczych, a tylko w nielicznych przypadkach posiłkowano się ich gumowymi podobiznami. Jedyną wartą uwagi jest ta, w której rekin chwyta za nogę jedną z niewielu pozostałych w porcie turystek. Szkoda, że nie pokuszono się o więcej podobnych atrakcji przypominających nam o tym, że mamy do czynienia z animal attack. A tak często zdarza się nam o tym zapominać. Celem bohaterów nie jest przecież pozbycie się rekinów, a wskazanie winnych ich wyjątkowej agresji. A że wraz z rozwojem fabuły są coraz bliżej rozwiązania zagadki, to też wkrótce ktoś postanawia ich uciszyć.


   Tym samym do ATAKU REKINÓW wkraczają typowe dla kina akcji sceny. Mamy tu zarówno pościg  samochodowy jak i motorówkowy i koniec końców finałowe starcie z wrogiem przy akompaniamencie huku wystrzałów z broni. Przy czym żadną niespodzianką na pewno nie będzie to, kto okaże się arcyłotrem mimo tego, że na początku trzeciego aktu próbowano zrzucić winę wszystkich zbrodni na kogoś innego. Nawet średnio uważny widz nie da się oszukać takim sztuczkom, to też niby zaskakujący finał takowym absolutnie nie jest. Co istotne, końcowe minuty filmu dobitnie podkreślają sensacyjny charakter tego dzieła. Dobrze chociaż, że na finiszu główny zbir ginie w sposób w jaki powinien ginąć każdy "ludzki" antagonista pojawiający się w filmach spod znaku animal/creature attack, co jednak nie jest w stanie poprawić sytuacji omawianej produkcji. 


   Tym bardziej, że i aktorsko ATAK REKINÓW stoi na dość  przeciętnym poziomie. Grający McKraya Casper Van Dien nie jest dobrym aktorem i choć w kilku filmach udało mu się to ukryć, to tu za bardzo się nie popisał, co głównie widać w scenie, w której dowiaduje się o śmierci przyjaciela. Z drugiej strony nie można odmówić jego bohaterowi cech, które zjednują sympatię widza. W jednej z drugoplanowych ról pojawia się sam Ernie Hudson i kradnie każdą scenę, w której się pojawia jednocześnie zadając chyba sobie pytanie: "Co ja tu robię?". Na pewno takie pytania nie zaprzątały głowy Bentleya Mitchuma, którego najwybitniejszym aktorskim osiągnięciem był do tej pory występ w kultowych Szatańskich zabawkach. Jenny McShane stanowi natomiast ładny dodatek do głównie męskiej części obsady, co w przypadku tak niewymagającego filmu jest niezbędnym minimum. 


   ATAK REKINÓW na pewno nie jest filmem, który powinien obejrzeć każdy fan animal attack, gdyż zwyczajnie jego apetyt na jakieś sensowne sceny z tytułowymi drapieżnikami  zwyczajnie nie zostanie zaspokojony. Za dużo tu akcji typowej dla podrzędnego kina sensacyjnego klasy C, a za mało trzymających w napięciu starć z rekinami, które schodzą na trzeci plan. Film Boba Misiorowskiego to po prostu kolejny nic nie znaczący, ale też przy odrobinie samozaparcia oglądalny akcyjniak, w którym rekiny posłużyły jedynie za skuteczny chwyt reklamowy. Nie ma przecież nic lepszego niż okładka płyty dvd przedstawiająca wynurzające się z wody ogromne szczęki chcące chwycić stópkę kąpiącej się niewiasty.

3,5/10


3 komentarze:

  1. Taaaa... Casper Van Dien miał swoje 5 minut w "Starship Troopers". Powyższego tytułu oczywiście nie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei obejrzę z czystej ciekawości. Chociaż uważam, że ta produkcja nie może się równać z największym hitem Spielberga "Szczękami"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden animal attack nie równa się ze SZCZĘKAMI. No chyba że weźmiemy pod uwagę PTAKI Hitchcocka, ale to całkiem inny styl opowiadania historii...

      Usuń