reżyseria -John Poliquin
scenariusz - Stuart Ortiz, Colin Minihan
obsada - Richard Harmon, Leanne Lapp, Sean Rogerson, Dylan Playfair, Stephanie Bennett, Howard Lai, Sean Tyson, Ben Wilkinson, Arthur Corber, Brenda McDonald, Dalila Bela
kraj produkcji - Kanada / USAświatowa premiera - 2 października 2012
premiera w Polsce - 8 października 2014 (tv)
źródło - blu-ray (Metrodome, UK)
Student szkoły filmowej Alex Wright jest święcie przekonany, że horror "Tropiciele mogił" jest zapisem autentycznych zdarzeń, a nie fikcją. Utwierdza go w tym przekonaniu rozmowa z producentem filmu i fakt, że nawiedzony szpital istnieje naprawdę. Alex namawia swych przyjaciół, by wraz z nim udali się do ponurego budynku przekonać się, co tak naprawdę kryją jego mury.
Horror Tropiciele mogił narobił sporego zamieszania w filmowym światku grozy. Kosztująca zaledwie 1 mln $ produkcja The Vicious Brothers nie trafiła co prawda na ekrany amerykańskich kin, ale osiągnęła ogromną popularność w internecie. Zwiastun filmu umieszczony w serwisie YouTube został obejrzany do tej pory przez 30 mln internautów (załóżmy że każdy oglądał go raz), a po premierze Tropiciele mogił zostali uznani za jeden z najlepszych niezależnych horrorów ostatnich lat. Po raz kolejny okazało się też, że widzowie nie do końca potrafią odróżnić prawdę od fikcji i wśród nich znaleźli się tacy, którzy uwierzyli w to, co zobaczyli na ekranie. Odpowiedzialni za sukces pierwowzoru The Vicious Brothers postanowili napisać scenariusz kontynuacji i głównymi jej bohaterami uczynić właśnie młodych ludzi chcących sprawdzić jak krążące w sieci legendy o prawdziwości przedstawionych zdarzeń w "Tropicielach mogił" mają się do rzeczywistości.
I tak poznajemy Alexa i jego kompanów, którzy w wolnym od nauki czasie jeśli nie imprezują, to poświęcają się pracy nad niezależnym horrorem wyglądającym zaskakująco profesjonalnie jak na studencki budżet. Prace nad nim zaczynają się przedłużać, gdy Alex zaczyna uparcie drążyć temat "Tropicieli mogił" i próbuje przekonać przyjaciół, że to nie jest zwykły horror. Ci wyśmiewają się z jego obsesji wytykając filmowi kiepskie efekty specjalne i tanie naśladowanie bardziej znanych przedstawicieli nurtu found footage. Determinacja Alexa zaprowadza go nawet do cierpiącej na demencję matki odtwarzającego główną rolę w "Tropicielach..." Seana Rogersona, o którym słuch jak i o reszcie ekipy filmowej kompletnie zaginął. Dzięki mailowemu kontaktowi z kimś, kto ponoć mieszka niedaleko nieczynnego szpitala psychiatrycznego, Alex spotyka się z producentem filmu. Ten przyznaje, że "Tropiciele mogił" to autentyk, a ciała Seana nigdy nie znaleziono. Po przedstawieniu nagranej ukrytą kamerą rozmowy z producentem, przyjaciele Alexa zaczynają wierzyć jego słowom i w końcu dają się namówić na podróż do szpitala. Tam odkrywają prawdę o szpitalu i o Seanie, który przez dziewięć lat nie opuścił murów budynku.
TROPICIELE MOGIŁ 2, sequel wyreżyserowany tym razem przez debiutującego w pełnometrażowej fabule Johna Poliquina, wyraźnie dzielą się na trzy części. W pierwszej poznajemy naszą wesołą gromadkę, a zapiski z ich pełnego zabawy życia przypominać mogą komedię Project X, a nie horror. W każdym bądź razie wiemy, że prędzej lub później ton opowieści na pewno zmieni i też tak się staje. Gdy domorośli dokumentaliści przekroczą progi szpitala zajrzymy do tych samych miejsc, w których rozgrywały się kluczowe sceny pierwszej części. Nic w tym dziwnego, bo też jak najlepiej sprawdzić, czy wydarzenia z filmu były autentyczne? Zbadać miejsca tych zdarzeń. Wydawałoby się, że przez to możemy się nudzić, a historia nabierze cech powtarzalności. Coś w tym może jest, ale nie do końca. Co prawda Alex i jego paczka wpadają w tę samą pułapkę, co ekipa z przedmiotu ich badań, ale na szczęście następujące po sobie wypadki są na tyle częste i widowiskowe, że da się to oglądać bez poczucia znużenia.
Kolejne ofiary szpitala i zamieszkujących go bytów giną w bardziej spektakularny sposób niż to miało miejsce w pierwszych TROPICIELACH. Ktoś tam zostaje wypchnięty z wielką siłą z okna, ktoś inny zostanie poddany elektrowstrząsom i spalony żywcem, co mocno kontrastuje z niewinnymi zgonami z pierwowzoru. Także wspomniane byty i ich komputerowa charakteryzacja zostały bardziej dopracowane, a znane z okładki dvd wielgachne monstrum robi piorunujące wrażenie. To też szkoda, że pojawia się w zaledwie jednej i chyba najlepszej scenie. A przecież to tylko początek, bo - i tu niespodzianka - pozostałym przy życiu bohaterom udaje się uciec z budynku. Przynajmniej tak im się wydaje (i nam zresztą też), bo jak wiemy z pierwszej części szpital żyje swoim życiem i oprócz zmieniania struktury swoich korytarzy bawi się też w iluzjonistę. Tak więc tak naprawdę nasi protagoniści nie opuścili nawiedzonego instytutu, a co więcej wkrótce odkrywają, że zamieszkuje go dziki lokator, którym jest uznany za zmarłego Sean.
I tu zaczyna się dziać coś niedobrego z fabułą. Owszem, dostajemy tu coś nowego i szansę uzyskania odpowiedzi na dręczące nas pytania co do nadzwyczajnych właściwości budynku, ale przy okazji klimat grozy jakby zanika, w ruch idą efekty CGI, a czasami nawet twórcy zapominają, że kręcą horror naśladujący dokument. Widać to zwłaszcza w epickim jak na taki gatunek finale, który równie dobrze mógłby kończyć film kręcony tradycyjną metodą. Latające w powietrzu kamery niby uzasadniają ten zabieg, ale gubi się w tym wszystkim istota takiego kina, w którym nie ma miejsca na atrakcyjne ujęcia i dobry montaż. Takie wpadki mają też miejsce wcześniej np. przy spalonych zwłokach, kiedy to w pomieszczeniu znajduje się trójka bohaterów i jeden z nich filmuje twarze pozostałej dwójki, by zaraz uraczyć nas widokiem zza ich pleców. Z tego powodu mocno powątpiewam w to, czy ktoś jeszcze mógłby dać się nabrać i uwierzyć, że oto ogląda zapis prawdziwych wydarzeń.
TROPICIELE MOGIŁ 2 jak na sequel wypadają nieźle, a fani filmów spod znaku found footage nie powinni być rozczarowani. Oczywiście zabrakło tu świeżości (?) pierwowzoru, który stawiał przede wszystkim na klimat, ale za to pokuszono się o kilka atrakcji mogących spodobać się widzom lubującym się w szybszym i bardziej dosłownym kinie. Od strony technicznej wiemy czego się spodziewać - szalejąca kamera, zaniki zapisu, dźwięku itp. czyli standard. Aktorsko też raczej bez niespodzianek. Jedni wypadają lepiej (bawiący się swą rolą Rogerson), inni gorzej (pozbawiony charyzmy Harmon), a panowie tym razem mogą zawiesić na kimś oko (ładniutkie i nieźle grające Leanne Lapp oraz Stephanie Bennett). Pozostaje więc najważniejsze pytanie: czy można się tu przerazić? Owszem, kilka dobrych pod tym względem scen znalazło się w obrazie Johna Poliquina, ale oryginał straszył zdecydowanie lepiej, co uzmysławiają nam jego gwałtowniejsze fragmenty uatrakcyjniające bardziej spokojną część sequela. W tym przypadku pozostał mi mały zimny dreszczyk towarzyszący spotkaniom z zamieszkującymi szpital duchami. Jeśli to dla Was za mało - możecie sobie odpuścić seans. Radzę to również przeciwnikom filmów kręconych z ręki i tym, którym nie spodobali się pierwsi TROPICIELE. Po prostu: albo się lubi takie kino i przyjmuje się jego estetykę bez mrugnięcia okiem albo takiego kina się nienawidzi. A wbrew wcześniejszym przypuszczeniom przeróżnych malkontentów kino spod znaku found footage wciąż żyje i ma się całkiem dobrze.
6/10
Całkiem niezły, choć motyw z drzwiami i portalem był, jak dla mnie nieco przegięty. Ale podpisuję się pod zdaniem - że jak na kontynuacje to całkiem nieźle. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń