reżyseria - Daric Gates
scenariusz - Daric Gates, Matthew J. Ryan
obsada - Will Wallace, Emily Brooks, Don Swayze, Dean Cain, Wolfgang Bodison, Joe Estevez, Quinton Aaron, Conroy Kanter, Abigail Cooper, Kris Deskins, Tom Calococci, Payton Wood, Meghan McGregor, Megan Kiniry, Melanie Rashbaum, Elizabeth Florer, Breann Johnson, Natalie Kabenjian, Niki Koss
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 25 marca 2014
premiera w Polsce - 28 listopada 2014 (tv)
źródło - dvd (Kaleidoscope Home Ent., UK)
Zdruzgotani śmiercią swej kilkuletniej córki, policjant Michael i jego młoda żona Rachel, przeprowadzają się do małego miasteczka licząc, że ta zmiana pozwoli im przetrwać trudny okres. Już pierwszego dnia służby Michael zmuszony jest podjąć śledztwo w sprawie zagadkowego zniknięcia nastolatki. Dziewczyna ostatnim razem była widziana ze swym chłopakiem podczas zabawy przy ognisku w kręgu znajomych. Oboje opuścili towarzystwo w celu zwiedzenia domu, o którym wśród miejscowej społeczności krążą przerażające historie. Tymczasem żona Michaela zaczyna być świadkiem dziwnych zjawisk, które prowadzą ją do tego samego ponurego domostwa. Tam doświadcza upiornych wizji mających związek z jej tajemniczą przeszłością.
Film Darica Gatesa, który wespół z Matthew J. Ryanem napisał też do niego scenariusz, opatrzony jest jakże przyciągającą oczy łatką: "oparte na prawdziwych wydarzeniach". W przeciwieństwie do bardziej znanych tytułów takich jak Obecność czy Annabelle, w sieci nie sposób znaleźć faktów, do których odwołuje się ZJAWA. Podejrzewam, że to zwykły chwyt marketingowy mający zapewnić niskobudżetowemu horrorowi trochę więcej uwagi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby film Gatesa rzeczywiście zasługiwał na rozgłos. Prawda jest taka, że ZJAWA to dość marny mariaż ghost story z filmem o opętaniu, który poraża kiepskim wykonaniem i bardzo słabym aktorstwem. Nie znajdziemy tu też nic ponadto, czego byśmy nie widzieli w innych tego typu produkcjach. Jedynym elementem godnym uwagi nie jest wcale tytułowa zjawa czy niezwykle oszczędnie pokazana scena egzorcyzmu, a to w jaki sposób odkrywamy sekret domu będącego świadkiem zdrady, szaleństwa i morderczych występków. Reszta to zwykła, nie porywająca w żadnym momencie sztampa, w którą wtłoczona jest dwójka bezbarwnych bohaterów z miotającą się z kąta w kąt Rachel na czele.
Postać ta została napisana okropnie. Po pierwszej nocy w nowym domu szykuje dla Michaela wystawne śniadanie, a gdy ten nie ma czasu go spożyć ze względu na nagłe wezwanie do pracy, zdaje się mieć o to do niego pretensje. Będąc sama w domu zadręcza się wyrzutami sumienia z powodu śmierci córki, ogląda jej oprawione w ramkę zdjęcie, z którym wybiega do lasu, co jest jakże naturalnym zachowaniem. Tak czy siak, to właśnie wtedy dostrzega bawiącą się samotnie dziewczynkę, która spłoszona intruzem ucieka w głąb lasu, a na trzymanym przez Rachel zdjęciu pojawiają się liczne pęknięcia. Od tej pory jest ona świadkiem nadnaturalnych zjawisk takich jak samoistnie otwierające się drzwi, śpiew dziecka z niepodłączonego do kontaktu radia, spadające talerze czy w końcu jej sobowtór, który pojawia się za oknem. Gdy biegająca po lesie dziewczynka zaprowadza ją do owianego złą sławą domu, Rachel schodzi do piwnicy i tam widzi jak ową dziewczynkę dźga nożem raz po raz jakaś kobieca postać. Przy czym nasza bohaterka jest przekonana, że to co zobaczyła działo się naprawdę, podczas gdy my wiemy, że to po prostu jedna z pierwszych wizji, których doświadczy nim jej ciałem zawładnie potężny demon.
Podczas gdy pierwsza część seansu jest mało interesującym ghost story z domieszką kryminalnych treści dostarczanych przez prowadzone przez Michaela śledztwo, druga to już czystej krwi film o opętaniu. Zachowanie Rachel zmienia się diametralnie po tym jak poznaje wyparte ze świadomości zdarzenie ze swego dzieciństwa. Próbuje uwieść swego męża, a kiedy ten odrzuca jej zaloty, zaczyna z niego szydzić, obwiniać za śmierć dziecka, po czym wrzeszczy i rzuca się po łóżku. Michael, zaskoczony i zdruzgotany tym co zobaczył, poznaje pewne fakty z życia żony w miejskim szpitalu psychiatrycznym i przekonuje się, że miasteczko w którym zamieszkał skrywa niejedną wstydliwą tajemnicę. Pod tym względem można być ukontentowanym, ale gorzej sprawy się mają z do bólu schematycznym finałem, w którym oglądamy kolejny nic nie wnoszący do gatunku obrzęd egzorcyzmu. Ileż razy można? Gdyby to jeszcze było efektownie zrobione... Nic z tego, nawet odprawiający egzorcyzm ksiądz Callahan pozbawiony jest nieodłącznych atrybutów pojawiających się u jego kolegów po fachu z innych głośniejszych filmów. Biblia, krzyż i woda święcona poszły w odstawkę. Pozostała tylko nieciekawa walka na słowa.
Nieciekawa jest też warstwa techniczna filmu, który nie wygląda może najgorzej jeśli chodzi o niskobudżetówkę, ale zdecydowanie nie jest to coś czym można cieszyć oczy. Brakuje tu jakichś fajniejszych ujęć, a gdy już pojawia się możliwie ciekawy kadr, to psuje go fatalne oświetlenie (lub jego brak). Nie to jest jednak w ZJAWIE najgorsze, bo tym czymś jest fatalne aktorstwo odtwórców dwóch głównych ról. Will Wallace przez cały film marszczy tylko brwi, bez względu na sytuację w jakiej się znajduje. Natomiast Emily Brooks... w scenach opętania wypada jeszcze w miarę poprawnie. Gorzej się sprawuje w tych z życia codziennego. Uśmiecha się za często i w dziwnych momentach. Podczas wizyty u psychologa jest wręcz rozradowana. Słabo ukazuje też rozpacz po stracie dziecka. Jeszcze gorzej wypada w scenach, w których wchodzi w interakcję z... przedmiotami! Jej nienaturalne gesty, gdy odstawia kosz z praniem lub podczas uruchamiania laptopa, porażają amatorstwem. Lepiej sprawuje się drugi plan. Don Swayze ma wystarczająco dużo charyzmy, by ożywić trochę aktorsko ten słabo zagrany film. W małej rólce pojawia się Joe Estevez, który efektownie wcielił się w jednego z pacjentów doktora Shawa granego przez Deana Caina.
Trudno mi polecić ZJAWĘ komukolwiek. Oczywiście widziałem sporo gorszych produkcji, ale widziałem też dużo więcej lepszych. A że nie przepadam za filmami o egzorcyzmach, to też tym bardziej nie miałem problemów z oceną jedynego horroru w dorobku Darica Gatesa. Rzecz to raczej nudnawa, kiepsko nakręcona, która nikogo nie przestraszy, ani nie zachwyci umiejętnościami twórców w budowie klimatu. Jeśli macie ochotę na film o opętaniach, to sięgnijcie lepiej po klasykę lub jeszcze raz obejrzyjcie Obecność.
Postać ta została napisana okropnie. Po pierwszej nocy w nowym domu szykuje dla Michaela wystawne śniadanie, a gdy ten nie ma czasu go spożyć ze względu na nagłe wezwanie do pracy, zdaje się mieć o to do niego pretensje. Będąc sama w domu zadręcza się wyrzutami sumienia z powodu śmierci córki, ogląda jej oprawione w ramkę zdjęcie, z którym wybiega do lasu, co jest jakże naturalnym zachowaniem. Tak czy siak, to właśnie wtedy dostrzega bawiącą się samotnie dziewczynkę, która spłoszona intruzem ucieka w głąb lasu, a na trzymanym przez Rachel zdjęciu pojawiają się liczne pęknięcia. Od tej pory jest ona świadkiem nadnaturalnych zjawisk takich jak samoistnie otwierające się drzwi, śpiew dziecka z niepodłączonego do kontaktu radia, spadające talerze czy w końcu jej sobowtór, który pojawia się za oknem. Gdy biegająca po lesie dziewczynka zaprowadza ją do owianego złą sławą domu, Rachel schodzi do piwnicy i tam widzi jak ową dziewczynkę dźga nożem raz po raz jakaś kobieca postać. Przy czym nasza bohaterka jest przekonana, że to co zobaczyła działo się naprawdę, podczas gdy my wiemy, że to po prostu jedna z pierwszych wizji, których doświadczy nim jej ciałem zawładnie potężny demon.
Podczas gdy pierwsza część seansu jest mało interesującym ghost story z domieszką kryminalnych treści dostarczanych przez prowadzone przez Michaela śledztwo, druga to już czystej krwi film o opętaniu. Zachowanie Rachel zmienia się diametralnie po tym jak poznaje wyparte ze świadomości zdarzenie ze swego dzieciństwa. Próbuje uwieść swego męża, a kiedy ten odrzuca jej zaloty, zaczyna z niego szydzić, obwiniać za śmierć dziecka, po czym wrzeszczy i rzuca się po łóżku. Michael, zaskoczony i zdruzgotany tym co zobaczył, poznaje pewne fakty z życia żony w miejskim szpitalu psychiatrycznym i przekonuje się, że miasteczko w którym zamieszkał skrywa niejedną wstydliwą tajemnicę. Pod tym względem można być ukontentowanym, ale gorzej sprawy się mają z do bólu schematycznym finałem, w którym oglądamy kolejny nic nie wnoszący do gatunku obrzęd egzorcyzmu. Ileż razy można? Gdyby to jeszcze było efektownie zrobione... Nic z tego, nawet odprawiający egzorcyzm ksiądz Callahan pozbawiony jest nieodłącznych atrybutów pojawiających się u jego kolegów po fachu z innych głośniejszych filmów. Biblia, krzyż i woda święcona poszły w odstawkę. Pozostała tylko nieciekawa walka na słowa.
Nieciekawa jest też warstwa techniczna filmu, który nie wygląda może najgorzej jeśli chodzi o niskobudżetówkę, ale zdecydowanie nie jest to coś czym można cieszyć oczy. Brakuje tu jakichś fajniejszych ujęć, a gdy już pojawia się możliwie ciekawy kadr, to psuje go fatalne oświetlenie (lub jego brak). Nie to jest jednak w ZJAWIE najgorsze, bo tym czymś jest fatalne aktorstwo odtwórców dwóch głównych ról. Will Wallace przez cały film marszczy tylko brwi, bez względu na sytuację w jakiej się znajduje. Natomiast Emily Brooks... w scenach opętania wypada jeszcze w miarę poprawnie. Gorzej się sprawuje w tych z życia codziennego. Uśmiecha się za często i w dziwnych momentach. Podczas wizyty u psychologa jest wręcz rozradowana. Słabo ukazuje też rozpacz po stracie dziecka. Jeszcze gorzej wypada w scenach, w których wchodzi w interakcję z... przedmiotami! Jej nienaturalne gesty, gdy odstawia kosz z praniem lub podczas uruchamiania laptopa, porażają amatorstwem. Lepiej sprawuje się drugi plan. Don Swayze ma wystarczająco dużo charyzmy, by ożywić trochę aktorsko ten słabo zagrany film. W małej rólce pojawia się Joe Estevez, który efektownie wcielił się w jednego z pacjentów doktora Shawa granego przez Deana Caina.
Trudno mi polecić ZJAWĘ komukolwiek. Oczywiście widziałem sporo gorszych produkcji, ale widziałem też dużo więcej lepszych. A że nie przepadam za filmami o egzorcyzmach, to też tym bardziej nie miałem problemów z oceną jedynego horroru w dorobku Darica Gatesa. Rzecz to raczej nudnawa, kiepsko nakręcona, która nikogo nie przestraszy, ani nie zachwyci umiejętnościami twórców w budowie klimatu. Jeśli macie ochotę na film o opętaniach, to sięgnijcie lepiej po klasykę lub jeszcze raz obejrzyjcie Obecność.
3,5/10
DVD - UK (KALEIDOSCOPE HOME ENT.)
obraz - 1.78:1
dźwięk - angielski 5.1, 2.0
napisy - brak
dodatki - zwiastun, making of
Taki gniot, że aż szkoda słów i czasu na oglądanie.
OdpowiedzUsuńDodałbyś recenzję filmu "Obecność", bo chyba nie ma na tym blogu? :)
OdpowiedzUsuńOBECNOŚĆ oglądałem już dwa razy, a recenzja... Przyznam, że mam sporo zaległości. Dotyczy to też tegorocznych kinowych produkcji (JAKO W NIEBIE, TAK I NA ZIEMI, NOC OCZYSZCZENIA: ANARCHIA, ANNABELLE, GOŚĆ, [REC] 4), które oglądałem już dawno w kinie, a jakoś nic o nich nie skrobnąłem. W każdym bądź razie, wpierw planuję napisać o dwóch wcześniejszych filmach Wana (MARTWA CISZA i NAZNACZONY), by potem przejść do OBECNOŚCI i ANNABELLE :)
Usuń