reżyseria - Po-Chih Leong
scenariusz - Preston Sturges Jr., Danio Scardapane
obsada - F. Murray Abraham, Aidan Gillen, Lisa Linde, Nina Siemaszko, Skye McCole Bartusiak, Frank Gerrish, Ron Frederickson, Todd Bridges, Doug Jones
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 14 sierpnia 2000
światowa premiera - 14 sierpnia 2000
premiera w Polsce - 3 stycznia 2015 (tv)
źródło - dvd (Prism Leasure, UK)
Zamożny Bruno Rubin jest kolekcjonerem zabytkowych aut. Część z nich wystawia na aukcjach, dzięki którym dorobił się dużego majątku. Pewnego dnia, podczas wypadu ze znajomymi na miasto, jego uwagę zwraca auto zaparkowane przed odwiedzoną przez niego restauracją, którego właścicielem jest dorabiający tu mechanik samochodowy Jeff Obold. Mężczyźni szybko znajdują wspólny język. Jeffowi bardzo imponuje wystawny styl życia Bruna, ale szybko odkrywa co jest prawdziwą przyczyną sukcesu nieznajomego. Okazuje się, że mężczyzna zawdzięcza swój majątek Cieniowi, uwięzionej w klatce tajemniczej istocie, którą ten zdobył podczas podróży do Hong Kongu. Stworzenie "pomaga" każdemu, kto zgodzi się zostać jego wiecznym towarzyszem. Cena za tej przywilej jest jednak bardzo wysoka, o czym przekona się Jeff, gdy sam zaprzeda duszę Cieniowi.
Wyprodukowany dla kanału USA Network horror, którego reżyserią zajął się Brytyjczyk o chińskich korzeniach, Po-Chih Leong. Twórca ten na początku swojej kariery pracował głównie w Hong Kongu tworząc przeważnie komedie i filmy akcji. Tam też powstały dwie jego pierwsze produkcje z pogranicza horroru: komediowy slasher Ye jing hun (He Lives by Night, 1982) i inspirowany Teksańską masakrą Hoopera Sheng si xian (The Island, 1985). Są to jednak obrazy, które obejrzeć szansę mieli nieliczni, w przeciwieństwie do drugiego anglojęzycznego filmu Leonga Mądrość krokodyli (1998), w którym to główną rolę zagrał dopiero rozpoczynający swą karierę Jude Law. Dzieło to osiągnęło jako taką popularność zdobywając kilka festiwalowych wyróżnień, a jego reżyser szybko został zaproszony do hollywoodzkiej fabryki snów. Niestety wylądował w telewizji i w ciągu niespełna dwóch lat podpisał się pod czterema takowymi produkcjami, z których polscy widzowie powinni kojarzyć Domek nad jeziorem i jego kontynuację (Powrót do domku nad jeziorem), wyprodukowane przez będącego wtedy na fali Neal H. Moritza (Koszmar minionego lata, Ulice strachu). Na polską premierę Cienia musieliśmy czekać niemal 15 lat...
Ta mroczna opowieść jest nowoczesnym wcieleniem znanego, kilku wiecznego faustowskiego motywu. Nasz główny bohater, w zamian za dobra materialne, gotów jest poświęcić swą duszę zawierając pakt z tytułowym Cieniem. Pobudki, którymi się kieruje nie są jednak tak do końca egoistyczne, gdyż tak naprawdę Jeff chce zapewnić dobrą przyszłość swej małoletniej córeczce, która wraz z nim cierpi po stracie matki (a jego żony) będącej ofiarą spowodowanego przez niego wypadku samochodowego. Mężczyzna nie mając wiele do stracenia przyjmuje ofertę Cienia i zaczyna się pławić w bogactwie robiąc to, co robił jego poprzednik - sprzedając za niebotyczne sumy odrestaurowane przez siebie auta. Przychodzi jednak moment kiedy Jeff poznaje prawdziwą naturę swego towarzysza. Uzmysławia sobie, że to on jest odpowiedzialny za śmierć jego żony, pomimo zapewnień Cienia iż ten spełnił tylko jego marzenia. Wkrótce Cień zmuszony jest poszukać sobie nowego kompana i znajduje go w córce Jeffa. Mężczyzna musi szybko znaleźć sposób na pozbycie się stwora nim ten dogada się z małą Casey.
Największym atutem filmu Leonga jest przede wszystkim obsada. Wcielający się w Jeffa Aidan Gillen jest wiarygodny jako bohater, który musi zmierzyć się z mroczną stroną swojej osobowości, przez co nie można go uznać za do końca pozytywnego, acz widz zmuszony jest i tak stanąć po jego stronie. Stawkę aktorską zasilił też zdobywca Oscara F. Murray Abraham, ale jego rola nie jest zbyt rozbudowana i tego możemy oglądać tylko w pierwszej połowie filmu. Jego Bruno Rubin jest na poły tajemniczy, trochę diaboliczny, a zarazem pełen magnetycznego uroku jakim charakteryzują się osoby, którym w życiu wszystko przychodzi łatwo (choć cena jaką muszą za to płacić może być bardzo wysoka). Dobrze wypadły też Nina Siemaszko w roli żony Jeffa i Lisa Linde wcielająca się w jego nową wybrankę, co do której prawdziwych zamiarów nie jest on do końca pewien. No i na koniec prawdziwa gwiazda tego filmu, młodziutka Skye McCole Bartusiak grająca małą Casey. Dziewczynka (najbardziej znana z roli córeczki Mela Gibsona w Patriocie) gra bardzo naturalnie i z miejsca zaskarbia sobie sympatię widza. Tym większa szkoda, że Bartusiak nie ma już z nami. Aktorka zmarła w 2014 roku w wyniku przedawkowania leków mając zaledwie 21 lat.
O ile obsada tego telewizyjnego filmu jest dość imponująca, to już historia nie za bardzo trzyma się kupy. Jakoś trudno mi było uwierzyć w poczynania Jeffa, gdy ten pierwszy raz spotyka Cienia. Fakt, że Cień jest sprytnym manipulatorem niezbyt tu pomaga. Bo czym właściwie on/to jest? Istotą wyglądającą jak rozwinięty płód, która cały czas siedzi zamknięta w klatce czekając na odwiedziny swego towarzysza. Nie lubi światła żyjąc w mroku, umie naśladować różne głosy mamiąc tym swych potencjalnych kompanów. Tak też nabiera się Jeff sądząc, że głos dobiegający zza sprytnie rozwieszonych tkanin zasłaniających klatkę należy do jego krewnego. Gdy jednak przychodzi czas na pierwsze spotkanie oczy w oczy, wygląd zewnętrzny rozmówcy i to czym on jest niezbyt trapią Jeffa. Bo też i po co sobie zaprzątać tym głowę, skoro bogactwo i społeczny prestiż są na wyciągnięcie ręki. Dość zagadkowe jest też to, jak dużo problemu przysparza Jeffowi pozbycie się Cienia. W tym celu udaje się do Hong Kongu i odwiedza też nawcę voodoo. A rozwiązanie zagwozdki i tak przychodzi samo.
CIEŃ cierpi też na przypadłości, na które skazane są horrory robione dla telewizji. Większość czasu ekranowego wypełniają więc dialogi, a jak już coś się dzieje to jest to pokazane w sposób bardzo umowny. Tyczy się to zwłaszcza sceny wypadku samochodowego, kiedy to kręcąca się dookoła własnej osi kamera ma symbolizować dachowanie auta. Sceny śmierci raczej nikogo nie zszokują. Prędzej to, że giną osoby, których los z różnych powodów nie jest nam obojętny. Co się zaś tyczy samego Cienia, to chyba tu włożono najwięcej pracy, a zwłaszcza w animację jego twarzy. Przypomina on trochę dzidzię z Szatańskich zabawek, aczkolwiek wygląda mniej złowrogo. Nadrabia za to tajemniczym głosem, którego użyczył mu specjalista od dubbingu John DiMaggio. Trzeba też przyznać, że scenografia i zdjęcia należą do jednych z najjaśniejszych punktów obrazu. Sceny, w których kolejne postaci zbliżają się do klatki z Cieniem, charakteryzuje zabawa barwami (piekielna czerwień, fiolety) i oświetleniem (różnorodne cienie na ścianach). Wszystko to składa się na całkiem porządnie zrobiony film i choć zdarzają się tu potknięcia (widoczne podczepione linki podczas jednej ze scen śmierci), to nie można zaprzeczyć, że Cienia ogląda się po prostu dobrze.
I szkoda, że po dość dynamicznej pierwszej połowie film znacznie traci na tempie, przez co druga jego część trochę nuży. Nie na tyle jednak, by nie być ciekawym jak zakończy się ta historia. Cień na pewno nie jest strasznym horrorem, co najwyżej mrocznym, ale myślę że i tak części widzów powinien się spodobać. Również maniakom czterokołowych cacuszek, bo tych też się tutaj trochę znajdzie.
Po-Chih Leong, bo dwóch latach spędzonych na produkcjach dla telewizji nakręcił jeszcze dwa filmy akcji (kręcone w Polsce Poza zasięgiem ze Stevenem Seagalem i Detonatora), a do gatunku wrócił w 2013 realizując w Chinach horror w technologii 3-D Baby Blues, który nie zaskarbił sobie serc zarówno krytyków jak i widzów.
Wyprodukowany dla kanału USA Network horror, którego reżyserią zajął się Brytyjczyk o chińskich korzeniach, Po-Chih Leong. Twórca ten na początku swojej kariery pracował głównie w Hong Kongu tworząc przeważnie komedie i filmy akcji. Tam też powstały dwie jego pierwsze produkcje z pogranicza horroru: komediowy slasher Ye jing hun (He Lives by Night, 1982) i inspirowany Teksańską masakrą Hoopera Sheng si xian (The Island, 1985). Są to jednak obrazy, które obejrzeć szansę mieli nieliczni, w przeciwieństwie do drugiego anglojęzycznego filmu Leonga Mądrość krokodyli (1998), w którym to główną rolę zagrał dopiero rozpoczynający swą karierę Jude Law. Dzieło to osiągnęło jako taką popularność zdobywając kilka festiwalowych wyróżnień, a jego reżyser szybko został zaproszony do hollywoodzkiej fabryki snów. Niestety wylądował w telewizji i w ciągu niespełna dwóch lat podpisał się pod czterema takowymi produkcjami, z których polscy widzowie powinni kojarzyć Domek nad jeziorem i jego kontynuację (Powrót do domku nad jeziorem), wyprodukowane przez będącego wtedy na fali Neal H. Moritza (Koszmar minionego lata, Ulice strachu). Na polską premierę Cienia musieliśmy czekać niemal 15 lat...
Ta mroczna opowieść jest nowoczesnym wcieleniem znanego, kilku wiecznego faustowskiego motywu. Nasz główny bohater, w zamian za dobra materialne, gotów jest poświęcić swą duszę zawierając pakt z tytułowym Cieniem. Pobudki, którymi się kieruje nie są jednak tak do końca egoistyczne, gdyż tak naprawdę Jeff chce zapewnić dobrą przyszłość swej małoletniej córeczce, która wraz z nim cierpi po stracie matki (a jego żony) będącej ofiarą spowodowanego przez niego wypadku samochodowego. Mężczyzna nie mając wiele do stracenia przyjmuje ofertę Cienia i zaczyna się pławić w bogactwie robiąc to, co robił jego poprzednik - sprzedając za niebotyczne sumy odrestaurowane przez siebie auta. Przychodzi jednak moment kiedy Jeff poznaje prawdziwą naturę swego towarzysza. Uzmysławia sobie, że to on jest odpowiedzialny za śmierć jego żony, pomimo zapewnień Cienia iż ten spełnił tylko jego marzenia. Wkrótce Cień zmuszony jest poszukać sobie nowego kompana i znajduje go w córce Jeffa. Mężczyzna musi szybko znaleźć sposób na pozbycie się stwora nim ten dogada się z małą Casey.
Największym atutem filmu Leonga jest przede wszystkim obsada. Wcielający się w Jeffa Aidan Gillen jest wiarygodny jako bohater, który musi zmierzyć się z mroczną stroną swojej osobowości, przez co nie można go uznać za do końca pozytywnego, acz widz zmuszony jest i tak stanąć po jego stronie. Stawkę aktorską zasilił też zdobywca Oscara F. Murray Abraham, ale jego rola nie jest zbyt rozbudowana i tego możemy oglądać tylko w pierwszej połowie filmu. Jego Bruno Rubin jest na poły tajemniczy, trochę diaboliczny, a zarazem pełen magnetycznego uroku jakim charakteryzują się osoby, którym w życiu wszystko przychodzi łatwo (choć cena jaką muszą za to płacić może być bardzo wysoka). Dobrze wypadły też Nina Siemaszko w roli żony Jeffa i Lisa Linde wcielająca się w jego nową wybrankę, co do której prawdziwych zamiarów nie jest on do końca pewien. No i na koniec prawdziwa gwiazda tego filmu, młodziutka Skye McCole Bartusiak grająca małą Casey. Dziewczynka (najbardziej znana z roli córeczki Mela Gibsona w Patriocie) gra bardzo naturalnie i z miejsca zaskarbia sobie sympatię widza. Tym większa szkoda, że Bartusiak nie ma już z nami. Aktorka zmarła w 2014 roku w wyniku przedawkowania leków mając zaledwie 21 lat.
O ile obsada tego telewizyjnego filmu jest dość imponująca, to już historia nie za bardzo trzyma się kupy. Jakoś trudno mi było uwierzyć w poczynania Jeffa, gdy ten pierwszy raz spotyka Cienia. Fakt, że Cień jest sprytnym manipulatorem niezbyt tu pomaga. Bo czym właściwie on/to jest? Istotą wyglądającą jak rozwinięty płód, która cały czas siedzi zamknięta w klatce czekając na odwiedziny swego towarzysza. Nie lubi światła żyjąc w mroku, umie naśladować różne głosy mamiąc tym swych potencjalnych kompanów. Tak też nabiera się Jeff sądząc, że głos dobiegający zza sprytnie rozwieszonych tkanin zasłaniających klatkę należy do jego krewnego. Gdy jednak przychodzi czas na pierwsze spotkanie oczy w oczy, wygląd zewnętrzny rozmówcy i to czym on jest niezbyt trapią Jeffa. Bo też i po co sobie zaprzątać tym głowę, skoro bogactwo i społeczny prestiż są na wyciągnięcie ręki. Dość zagadkowe jest też to, jak dużo problemu przysparza Jeffowi pozbycie się Cienia. W tym celu udaje się do Hong Kongu i odwiedza też nawcę voodoo. A rozwiązanie zagwozdki i tak przychodzi samo.
CIEŃ cierpi też na przypadłości, na które skazane są horrory robione dla telewizji. Większość czasu ekranowego wypełniają więc dialogi, a jak już coś się dzieje to jest to pokazane w sposób bardzo umowny. Tyczy się to zwłaszcza sceny wypadku samochodowego, kiedy to kręcąca się dookoła własnej osi kamera ma symbolizować dachowanie auta. Sceny śmierci raczej nikogo nie zszokują. Prędzej to, że giną osoby, których los z różnych powodów nie jest nam obojętny. Co się zaś tyczy samego Cienia, to chyba tu włożono najwięcej pracy, a zwłaszcza w animację jego twarzy. Przypomina on trochę dzidzię z Szatańskich zabawek, aczkolwiek wygląda mniej złowrogo. Nadrabia za to tajemniczym głosem, którego użyczył mu specjalista od dubbingu John DiMaggio. Trzeba też przyznać, że scenografia i zdjęcia należą do jednych z najjaśniejszych punktów obrazu. Sceny, w których kolejne postaci zbliżają się do klatki z Cieniem, charakteryzuje zabawa barwami (piekielna czerwień, fiolety) i oświetleniem (różnorodne cienie na ścianach). Wszystko to składa się na całkiem porządnie zrobiony film i choć zdarzają się tu potknięcia (widoczne podczepione linki podczas jednej ze scen śmierci), to nie można zaprzeczyć, że Cienia ogląda się po prostu dobrze.
I szkoda, że po dość dynamicznej pierwszej połowie film znacznie traci na tempie, przez co druga jego część trochę nuży. Nie na tyle jednak, by nie być ciekawym jak zakończy się ta historia. Cień na pewno nie jest strasznym horrorem, co najwyżej mrocznym, ale myślę że i tak części widzów powinien się spodobać. Również maniakom czterokołowych cacuszek, bo tych też się tutaj trochę znajdzie.
Po-Chih Leong, bo dwóch latach spędzonych na produkcjach dla telewizji nakręcił jeszcze dwa filmy akcji (kręcone w Polsce Poza zasięgiem ze Stevenem Seagalem i Detonatora), a do gatunku wrócił w 2013 realizując w Chinach horror w technologii 3-D Baby Blues, który nie zaskarbił sobie serc zarówno krytyków jak i widzów.
5/10
DVD - UK (PRISM LEASURE)
obraz - 1.33:1
dźwięk - angielski 2.0
napisy - brak
dodatki - brak
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń