reżyseria - María Lidón
scenariusz - Adela Ibañez
obsada - Vincent Gallo, Oksana Akinshina, Val Kilmer, Rade Serbedzija, Joaquim de Almeida, Julio Perillán, Alex O'Dogherty, Paloma Terriente, Joss Ackland, Sage Stallone, Roman Shamko, Borja Romaniv
kraj produkcji - Hiszpania / Wielka Brytaniaświatowa premiera - 20 maja 2006
premiera w Polsce - 5 lutego 2015 (tv)
źródło - dvd (Sony Pictures H.E., UK)
Ksiądz Owen korzystając z pomocy przewodników rusza na poszukiwania swego rosyjskiego przyjaciela Sergieja, profesora antropologii, który zaginął w moskiewskich podziemiach w trakcie badania legendy o zamieszkujących tunele demonach i znajdujących się w nich wrotach do piekła. Aby móc przeszukać wielopoziomowy system jaskiń i katakumb musi wpierw uzyskać pozwolenie od Andrieja, przywódcy podziemnej społeczności.
Angielsko-hiszpańska koprodukcja wyreżyserowana przez Maríę Lidón kryjącą się pod pseudonimem Luna, która podpisała się pod kontrowersyjnym fabularyzowanym dokumentem Dziwka. Zero moskiewskie to jej pierwsze zetknięcie z kinem grozy i byłoby dobrze, gdyby już więcej nie sięgała po ten gatunek. Mając do dyspozycji kilka znanych nazwisk, ciekawe lokalizacje i zawrotne jak na niezależny projekt dziesięć milionów zielonych poniosła porażkę na całej linii tworząc ghost story, która nie straszy, a co gorsze, jest zupełnie pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Krytycy w tym przypadku byli zgodni nie zostawiając na dziele Luny suchej nitki. Zarzucali mu m.in. powodującą senność monotonię i zmarnotrawienie talentu występujących w nim aktorów. Troszkę inna sprawa ma się z widzami, wśród których można znaleźć trochę pochlebnych Zeru moskiewskiemu opinii. Moim zdaniem kompletnie przesadzonych i w tym przypadku absolutnie jestem skłonny podzielić zdanie krytyków.
A początek wydawał się całkiem interesujący. Uformowana przez księdza Owena ekspedycja szybko przystępuje do działania i schodzi do tworzącego olbrzymi labirynt systemu korytarzy, do którego można się dostać z poziomu moskiewskiego metra. Nim do tego dojdzie muszą się wpierw spotkać ze strzegącym wejścia do podziemi Andriejem, granym przez nikogo innego jak samego Vala Kilmera! I jeśli spodziewacie się, że jego postać odgrywa znaczącą rolę w filmie, co sugerowałyby materiały promocyjne, to jesteście w wielkim błędzie. Widniejący na niemal każdym plakacie Zera moskiewskiego i wymieniony jako drugi na liście aktorskich płac Kilmer, pojawia się w zaledwie kilku krótkich, nic nie wnoszących do filmu scenach. Co więcej, podziemna społeczność, którą kieruje grany przez niego bohater, także nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla fabuły. Jedynym co wiemy jest to, że coś wiedzą na temat tego, co kryją korytarze, do których tak pilnie bronią dostępu.
Porządna ghost story powinna posiadać jakiegoś przerażającego ducha, na którego widok widzom ciarki przechodziłyby po plecach. Tu twórcy poszli zupełnie na łatwiznę. Mamy więc tu dusze dzieci, które zostały uwięzione w podziemiach i skazane na śmierć z głodu jeszcze w czasach rewolucji jaka miała miejsce w latach 20-ych ubiegłego wieku. Pozbawione jakiejkolwiek charakteryzacji wyglądają jak zwykli śmiertelnicy. Nie wiadomo tylko, czego się po nich spodziewać i jakie są intencje przewodzącej im blondwłosej dziewczynki. Pewne jest tylko to, że żyją w innym wymiarze i są niewidoczne dla naszych bohaterów. W żadnym jednak wypadku ich obecność nie wzbudza w widzu niepokoju. Te zadanie przypadło demonowi, który w filmie ma postać... Ha! Ten nie ma żadnej postaci, chyba że za nią uznamy okalające ściany podziemi złowrogie cienie. I to wszystko! Nie ma tu żadnej maszkary, która mogłaby śnić się nam po nocach. Twórcy próbują wykrzesać trochę grozy przy pomocy złowieszczych szeptów i z ujęć z perspektywy demona, które pokazane są za pomocą efektu "rybiego oka" , ale przyznajmy sobie szczerze - współczesnego widza takie coś nie przestraszy.
Bohaterowie są zupełnie nijacy, a kilku z nich robi jakieś dziwne rzeczy. Podczas gdy drużyna Owena szuka profesorka ten zwiedza kolejne pomieszczenia czytając i objaśniając na głos napisane przez kogoś inskrypcje. Albo facetowi raźniej gdy gada sam do siebie, albo za dużo naoglądał się brazylijskich telenowel. A wystarczyłoby wcisnąć mu do ręki dyktafon, żeby nie robić z niego pomyleńca. Natomiast katolicki przecież ksiądz Owen popełnia kuriozalne faux pas całując bez uprzedzenia towarzyszącą jego ekipie Ljubę. Jakaś chemia, zaloty, przesyłanie sobie ukradkiem spojrzeń? Nic z tych rzeczy. Nie będzie na to przygotowany żaden widz i mam wrażenie, że to sama pani reżyser wymyśliła sobie tę scenkę chcąc być może zaszokować publiczność. Jeśli głupotą, to jej się udało. W każdym bądź razie cała fabuła filmu opiera się na eksploracji przez Owena i jego przewodników systemu tuneli, która jest przerywana monologami Sergieja. Do tego co jakiś czas widzimy ujęcia z innego wymiaru, w których dzieciaki biegają po korytarzach i szurają patykami po ścianach.
Zero moskiewskie jest niczym gra cieni. Obiecuje solidny produkt mamiąc widza przede wszystkim znanymi nazwiskami. Oprócz Kilmera występują tu chociażby udzielający się w kinie niezależnym Vincent Gallo, jugosłowiański aktor Rade Serbedzija, Portugalczyk Joaquim de Almeida i urocza Rosjanka, znana z występu w Lilja 4-ever, Oksana Akinshina. Na drugim planie pojawiają się też m.in.: Joss Ackland i nieżyjący już syn samego Sylvestra Stallone, Sage. Prawda, że niezła obsada? Niestety nie pomogła, tak jak i będąca na topie tematyka oraz umiejscowienie akcji w rosyjskich, egzotycznych również dla nas, realiach. Szkoda także ciekawych, utrzymanych w niebieskiej i sepiowej kolorystyce zdjęć, które chyba jako jedyne zasługują na pochlebną opinię. I choć Zero moskiewskie nie jest na pewno warte zeru, to zdecydowanie zawodzi na całej linii. Jeśli chcecie zaryzykować wycieczkę do rosyjskich podziemi, to wiedzcie że czeka Was jeden kwadrans zaciekawienia i godzina rozczarowania połączonego z nudą. O strachu nie ma mowy.
3/10
Bardzo trafna recenzja, film rozczarowuje, choć obsada wyraźnie sugeruje, że film będzie dobry.
OdpowiedzUsuńAle podziwiam Cię za samozaparcie. Leciał jakiś czas temu w TV i odpadłam mniej więcej po pół godzinie. Te łażenie bohaterów w kółko bez większej akcji tak bardzo mnie znużyło, że szybko wyłączyłam film i sięgnęłam po książkę. Ale ja słabiak jestem;)
OdpowiedzUsuńUrodziłem się chyba po to, by oglądać takie złe filmy. Nierzadko oglądanie ich przynosi mi większą satysfakcję niż seans solidnego średniaka :) Wkrótce recenzje innych koszmarków ze stacji Tele 5 (oni mają chyba monopol na takie produkcje) - Rytuału, Krwawych aniołów i homo-horrorów z cyklu Krąg ciemności :/
Usuń"'Krwawe anioły" też parę dni temu oglądałam. Ale też nie dotrwałam do końca - przerwałam seans, jak ta wampirzyca przyprowadziła swoją siostrę do klubu.
UsuńTele 5 to jeszcze nic w porównaniu do Pulsu - wyświetlane tam animal attacki biją rekordy niezjadliwego, bo komputerowego kiczu:/
A ja nie mam telewizora:) jesli film pojawi się w sieci to go obejrzę ze względu na oksanę w obsadzie. Ilsa
OdpowiedzUsuńa mi się bardzo podobał. nie straszy nachalnie. leniwie sobie krążą postacie dzieci. ciekawe podziemia. taki horror na spokojnie. polecam.
OdpowiedzUsuń