środa, 9 września 2015

WOLF CREEK (2005)



reżyseria - Greg McLean
scenariusz - Greg McLean
obsada - John Jarratt, Cassandra Magrath, Kestie Morassi, Nathan Phillips, Gordon Poole, Guy O'Donnell, Phil Stevenson, Geoff Revell, Andy McPhee
kraj produkcji - Australia
światowa premiera - styczeń 2005
premiera w Polsce - 23 marca 2007 (dvd)
źródło - blu-ray (Optimum Releasing, UK)

    Kristy, Ben i Liz podróżują po australijskich bezdrożach. W drodze powrotnej do Sydney zatrzymują się w miejscowości Wolf Creek, by zwiedzić największy na Ziemi krater powstały wskutek uderzenia meteorytu. Gdy chcą ruszyć w dalszą drogę, okazuje się, że ich auto nie chce zapalić i są zmuszeni przeczekać w nim całą noc. Niespodziewanie pojawia się nieznajomy proponujący im pomoc. Odholowuje ich do swojej siedziby, położonej w pobliżu nieczynnej kopalni. Niestety nikt z trójki podróżnych nie podejrzewa, że niepozorny mężczyzna jest seryjnym zabójcą odpowiedzialnym za wiele zaginięć takich jak oni turystów.

 
   Australijski horror debiutującego za kamerą Grega McLeana, który również napisał do niego scenariusz. Ten już był ponoć gotowy w 1997 roku, ale McLean nie był do końca zadowolony z efektów swej pracy i projekt przeleżał w szufladzie aż do nagłośnionej sprawy zabójstwa brytyjskiego turysty, Petera Falciono, za które odpowiadać miał nijaki Bradley John Murdoch. Zainspirowany tą sprawą McLean postanowił przerobić scenariusz inspirując się też głośnymi zabójstwami co najmniej siedmiu turystów popełnionymi przez Ivana Milata na początku lat 90-tych. W ten sposób powstał koncept mordercy, który skrywa swą prawdziwą twarz pod postacią niezbyt rozgarniętego, chętnego do niesienia pomocy samotnika. Wolf Creek pojawił się w australijskich kinach akurat w tym czasie, gdy toczył się proces przeciwko Murdochowi. Na pewno była to niezła reklama dla filmu debiutanta, ale trzeba przyznać, że przysłużyły się mu też zwykle pochlebne opinie krytyków, co przełożyło się zresztą na szereg wyróżnień, zwłaszcza na lokalnym rynku.


   Film wyraźnie dzieli się na dwie części. W pierwszej, zaskakująco długiej, towarzyszymy trójce bohaterów podczas przemierzania przez nich australijskich pustkowi. W zasadzie nie dowiadujemy się o nich niczego charakterystycznego. Ot, dwie dziewczyny i jeden chłopak, którzy zwiedzanie pięknego kraju jakim jest niewątpliwie Australia, łączą z zabawą i niewinnym flirtem. Często zarzuca się McLeanowi, że zbyt długo każe widzowi czekać na właściwy rozwój akcji, co jest według mnie totalnym nieporozumieniem. W mało którym horrorze mamy szansę na tak długie obcowanie z protagonistami pozwalające nam nawiązać z nimi bliższą więź. A co rzadko się zdarza, więź ta zawiązuje się bardzo łatwo, gdyż po prostu nie sposób ich nie polubić. Dlatego też tym większy dyskomfort odczuwa się podczas drugiej połowy seansu, w której przyjdzie im walczyć o życie z okrutnym sadystą, Mickiem Taylorem.


   Z początku wygląda on na trochę nieobytego, acz sympatycznego gościa, który bez ociągania oferuje naszej trójce podróżnych pomoc, gdy tym przestaje działać auto. Zabiera ich do swej siedziby, by tam przeczekali noc i o brzasku mogli ruszyć do warsztatu. Kiedy wspólnie spędzony wieczór przy ognisku dobiega końca, wszyscy kładą się spać. Żadne z trójki nie mogło przewidzieć, że po przebudzeniu doświadczą najgorszego koszmaru jaki mogli sobie wyobrazić. Okazuje się, że ich wybawca spoił ich środkami nasennymi, po czym przystąpił do realizacji bardzo prostego planu - związać, zranić, poniżyć, wypatroszyć, zabić. Niekoniecznie w tej kolejności. Pierwsza z powagi sytuacji w jakiej się znalazła zdaje sobie sprawę Liz, kiedy budzi się związana na ziemi w jakimś baraku. Udaje jej się uwolnić dopiero po zapadnięciu zmierzchu i kiedy już jest zdecydowana brać nogi za pas jej uszu dobiegają wrzaski koleżanki, Kristy. Postanawia jej pomóc, tylko czy ta decyzja nie okaże się dla niej śmiertelnie błędną?


   Wydarzenia z drugiej części filmu mocno kontrastują z tym, co nasze oczy mogą podziwiać w trakcie pierwszej połowy seansu. Australijskie krajobrazy są przepięknie sfilmowane i mogłyby być doskonałą reklamą turystyczną tych rejonów gdyby nie postać filmowego antagonisty, która jednocześnie do takich wojaży skutecznie zniechęca. Operatorowi udało się, pomimo piękna spozierającego niemal z każdego kadru, wnieść też do filmu trochę niepokoju. Dżdżysta pogoda, zupełne pustkowie i brak żywej duszy w okolicy skutecznie budują klimat totalnego odosobnienia. Staje się pewne, że cokolwiek się przytrafi naszym bohaterom, nie będą oni mogli liczyć na niczyją pomoc. Gdy zdani wyłącznie na samych siebie stają do nierównej walki o życie z wytrawnym myśliwym, na ekranie zaczyna królować wyrafinowana przemoc. Nie ma tu co prawda zbyt wielu scen gore, ale te które się tu znalazły i tak wypełniają swe zadanie z nawiązką. Oglądaniu tego, co się przytrafia polubionym przez nas bohaterom i tak towarzyszy na tyle duży dyskomfort, że ewentualne zalanie ekranu większą ilością posoki mijałoby się po prostu z celem.


   Świetna reżyseria, takież zdjęcia i odpowiednia do danej chwili muzyka byłyby niczym, gdyby nie zadbano o odpowiednich odtwórców głównych ról. Prym wiedzie tu oczywiście John Jarratt, który za swą kreację był nominowany do kilku nagród. Aktor przygotowywał się do swej roli spędzając kilka tygodni na pustyni, który to czas poświęcił na stworzenie szczegółowej biografii swej postaci, jak i na ćwiczenie charakterystycznego dla niej chichotu. Skutkiem tego jest to, że Mick Taylor to jeden z najbardziej przerażających psychopatów, jacy mieli sposobność gościć na kinowych ekranach w tym tysiącleciu. Jarratt swą rolą przyćmił, nie gorszych przecież, aktorów wcielających się w role protagonistów. To w dużej mierze dzięki nim jesteśmy w stanie mocno zaciskać kciuki za grane przez nich postaci. Okazji ku temu jest tu całkiem sporo, gdyż reżyser buduje napięcie posiłkując się głównie licznymi sekwencjami ucieczek, które w dużej mierze kończą się dla bohaterów niepowodzeniem. McLean umiejętnie też pogrywa na naszych oczekiwaniach względem kolejności w jakiej powinny ginąć kolejne postaci. Z ręką na sercu, udało mu się  pod tym względem zaskoczyć zarówno mnie jak i pewnie wielu innych widzów.


   Wolf Creek jest niewątpliwie filmem, obok którego nie sposób przejść obojętnie. To surowa w formie, targająca nerwami widza historia, która mogłaby się przecież przydarzyć każdemu z nas. Powinna się spodobać zarówno widzom lubujących się w nieśpiesznie opowiadanych fabułach, jak i tym, którzy nastawieni będą na zwykłą sieczkę. Australia, kraina kangurów i misiów koala, nigdy wcześniej nie była tak przerażającym miejscem i jednocześnie tak pięknym.

8.5/10




WYDANIE BLU-RAY (Optimum Home Ent., UK)
czas trwania - 99.01
obraz - 1080p, 1.85:1
dźwięk - angielski Dolby Digital 5.1, 2.0
napisy - brak
dodatki - komentarz audio reżysera, producenta Matta Hearna oraz aktorek grających główne role;
The Making of Wolf Creek,
usunięte sceny,
wywiad z Johnem Jarrattem,
teaser,
materiał promocyjny filmu Kłamstwo


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz