reżyseria - Louis Morneau
scenariusz - Michael Tabb, Catherine Cyran, Louis Morneau
obsada - Ed Quinn, Guy Wilson, Stephen Rea, Rachel DiPillo, Adam Croasdell, Ana Ularu, Florin Piersic, Steven Bauer, Nia Peeples, Emil Hostina
kraj produkcji - USA
światowa premiera - 9 października 2012
premiera w Polsce - 25 października 2012 (dvd)
źródło - blu-ray (Universal, UK)
Universal 1440 Entertainment to powołane w 2011 roku wewnętrzne studio wytwórni Universal skoncentrowane przede wszystkim na kontynuacjach kinowych hitów z przeznaczeniem na rynek video. Początkowo Wilkołak: Bestia wśród nas miał być spin-offem Wilkołaka Joe Johnstone'a. Ostatecznie jego fabuła nie ma nic wspólnego z wysokobudżetowym widowiskiem, które tak poróżniło widzów i krytyków. Za reżyserię Bestii wśród nas odpowiada Louis Morneau, człowiek z pewnym już doświadczeniem w branży, mający na koncie zarówno wysoko ceniony thriller s-f Retrospekcja jak i dotkliwie skrytykowane Nietoperze, po których już nigdy nie nakręcił kinowego filmu. Od tamtej pory dał się za to poznać jako całkiem sprawny twórca sequeli produkowanych na potrzeby rynku video. Autostopowicz 2: Walka o przetrwanie i Prześladowca 2 okazały się być dość niezłymi filmami w swej kategorii i to mogło być powodem wybrania go na reżysera Bestii wśród nas.
Połowa XIX wieku. Niewielka osada w środkowej Europie jest terroryzowana przez wilkołaka. Ofiary ataków bestii trafiają do miejscowego lekarza, u którego wiedzę medyczną zdobywa młody Daniel. Kiedy posterunkowy Orban wyznacza nagrodę za zgładzenie wilkołaka, do miasteczka zaczynają zjeżdżać wszelkiej maści łowcy nagród. Wśród nich jest Charles, który jako dziecko był świadkiem śmierci swych rodziców zaatakowanych przez likantropa. Teraz przewodzi grupie specjalizującej się w polowaniach na te krwiożercze bestie. Zgadza się pomóc mieszkańcom osady w zamian za sowite wynagrodzenie, ale nawet nie podejrzewa, że monstrum, z którym przyjdzie się zmierzyć jego grupie, może się okazać celem trudniejszym niż dotychczas. Według miejscowych potrafi ono bowiem przybierać formę wilkołaka trzy noce z rzędu. Na dodatek jeden z Cyganów wieści, że wkrótce bestia posiądzie umiejętność przemiany siłą woli, a wtedy nic jej nie stanie na przeszkodzie w conocnym kontynuowaniu krwiożerczego procederu. Charles i jego drużyna mają więc mało czasu, by zgładzić wilkołaka, w czym pragnie im pomóc marzący o ciekawszym życiu Daniel. Chłopak nie zdaje sobie jednak nawet sprawy na co się porywa.
Nie ma chyba lepszego sposobu na zachęcenie widza do kontynuowania seansu niż mocne uderzenie już na początku filmu. Efektowny prolog przedstawiający śmierć rodziców Charlesa zdecydowanie spełnia ten warunek, a kolejne minuty Bestii wśród nas wcale mu nie ustępują i dają nadzieję na całkiem solidną B-klasową rozrywkę. W ciągu pierwszych dwudziestu minut poznajemy praktycznie wszystkich bohaterów filmu, tych ważnych i mających mniejsze znaczenie dla fabuły i choć zdecydowanie brak im głębszego rysu psychologicznego, to w tym przypadku zupełnie nie przeszkadza. Wystarczy, że wiemy kto jest dobry, a kto zły, kto się z kim lubi, a kto nie. Widz nie ma problemu z polubieniem większości postaci. Prym wiedzie zwłaszcza tu ekipa łowców wilkołaków, w której skład wchodzi m.in. dowodzący nią twardy i nieustępliwy Charles, dystyngowany dżentelmen Stefan i najciekawszy z nich - jednooki Hyde. Wesoła to gromadka i trochę szkoda, że musi dzielić swój czas ekranowy z dość nijakim, acz sympatycznym Danielem. Najważniejsze, że zależności pomiędzy postaciami są zarysowane ciekawie i nie pozwalają się nudzić nawet podczas scen nacechowanych statycznością. Co lepsze, tożsamość wilkołaka nie jest wcale tak łatwa do odgadnięcia jakby się można tego było spodziewać.
Twórcy scenariusza zręcznie manipulują widzem wprowadzając do fabuły kilka wydawałoby się oczywistych scen, w których niektóre z postaci zdają się skrywać jakiś mroczny sekret, może właśnie ten dotyczący ich zgubnej dla mieszkańców wioski przypadłości. Nie tylko tożsamość wilkołaka jest sporym zaskoczeniem, ale także wyjaśnienie kwestii jego nad wyraz sporej inteligencji. Jego ofiarami zostają bowiem tylko osoby o dość podejrzanej reputacji, co pozwala wierzyć w to, że nie jest on tylko bezmyślną, kierującą się instynktem mordu bestią i działa według tylko sobie znanego planu. Jakby tego było mało, w filmie pojawiają się też wurdulaki, monstra będące czymś na wzór wampira, a które drużyna Charlesa traktuje wielce lekceważąco. Z jednym z nich wilkołak, którego tożsamość będzie nam już znana, będzie musiał stoczyć finałową walkę. A już skoro o starciach mowa, to tych w filmie niewiele, acz każde z nich zrealizowane jest na naprawdę przyzwoitym poziomie. Najlepszą tego typu sekwencją jest zdecydowanie efekciarska potyczka na ruinach zamku, w czasie której łowcy wilkołaków będą mieli szansę zaprezentować swe niebywałe umiejętności.
Niski budżet filmu nie przekreślił wcale szans na całkiem atrakcyjne pod względem wizualnym widowisko. Rumuńskie plenery, które posłużyły jako tło akcji, spełniają w stu procentach swą rolę tak jak i stylizowane na epokę zabudowania i kostiumy. Miłośników likantropii ciekawić będzie jednak bardziej to, co film Morneau'a ma do zaoferowania jeśli idzie o jakość efektów specjalnych. Nawet nie biorąc poprawki na to, że Wilkołak: Bestia wśród nas powstawał z myślą o rynku video, mogę szczerze powiedzieć, że te wypadają przynajmniej przyzwoicie. W filmie jest sporo ujęć CGI, które może nie są pierwszej klasy, ale też nie kłują jakoś specjalnie w oczy, choć do obowiązkowej w tego typu filmach przemiany człowieka w bestię można było trochę lepiej się przyłożyć. Na szczęście nie zapomniano o miłośnikach efektów praktycznych, które posłużyły nie tylko przy pracy nad kostiumem wilkołaka, który zaprezentowano w co bardziej statycznych scenach. W filmie jest bowiem mnóstwo ujęć przedstawiających ofiary bestii i przyznam, że w tym przypadku odwalono kawał dobrej roboty. Widok zaścielających ulice rozczłonkowanych trucheł, czy też tych zapełniających miejscową kostnicę nie należy do szczególnie przyjemnych. A już scena, w której Daniel szykuje przynętę dla wilkołaka odrąbując członki jeszcze świeżych trupów, czy też wyciągając wnętrzności z rozprutego brzucha jednej z ofiar powinna zadowolić nawet bardziej wybrednego fana obrzydliwości.
Ciekawa fabuła, stojąca na przyzwoitym poziomie realizacja i niezłe aktorstwo (w jednej z ról Stephen Rea) to tylko niektóre z zalet filmu Louise'a Morneau. Myślę, że dla tych fanów likantropii, którzy do tej pory omijali tę pozycję z uwagi na jej rodowód, seans Wilkołaka: Bestii wśród nas może przynieść naprawdę sporo frajdy. Morneau jeszcze raz udowodnił, że ma bardzo lekką rękę do takich produkcji i pomimo niskiego budżetu potrafi stworzyć coś, co nie wygląda biednie, a wręcz miejscami potrafi zaskoczyć wysokim poziomem realizacji. Co więcej, nie można mieć też żadnych zastrzeżeń do samej fabuły, która autentycznie wciąga chowając w zanadrzu kilka nieoczekiwanych jak na tego typu kino zwrotów akcji. A to już całkiem wiele, by obok Wilkołaka: Bestii wśród nas nie przejść obojętnie.
Universal 1440 Entertainment to powołane w 2011 roku wewnętrzne studio wytwórni Universal skoncentrowane przede wszystkim na kontynuacjach kinowych hitów z przeznaczeniem na rynek video. Początkowo Wilkołak: Bestia wśród nas miał być spin-offem Wilkołaka Joe Johnstone'a. Ostatecznie jego fabuła nie ma nic wspólnego z wysokobudżetowym widowiskiem, które tak poróżniło widzów i krytyków. Za reżyserię Bestii wśród nas odpowiada Louis Morneau, człowiek z pewnym już doświadczeniem w branży, mający na koncie zarówno wysoko ceniony thriller s-f Retrospekcja jak i dotkliwie skrytykowane Nietoperze, po których już nigdy nie nakręcił kinowego filmu. Od tamtej pory dał się za to poznać jako całkiem sprawny twórca sequeli produkowanych na potrzeby rynku video. Autostopowicz 2: Walka o przetrwanie i Prześladowca 2 okazały się być dość niezłymi filmami w swej kategorii i to mogło być powodem wybrania go na reżysera Bestii wśród nas.
Połowa XIX wieku. Niewielka osada w środkowej Europie jest terroryzowana przez wilkołaka. Ofiary ataków bestii trafiają do miejscowego lekarza, u którego wiedzę medyczną zdobywa młody Daniel. Kiedy posterunkowy Orban wyznacza nagrodę za zgładzenie wilkołaka, do miasteczka zaczynają zjeżdżać wszelkiej maści łowcy nagród. Wśród nich jest Charles, który jako dziecko był świadkiem śmierci swych rodziców zaatakowanych przez likantropa. Teraz przewodzi grupie specjalizującej się w polowaniach na te krwiożercze bestie. Zgadza się pomóc mieszkańcom osady w zamian za sowite wynagrodzenie, ale nawet nie podejrzewa, że monstrum, z którym przyjdzie się zmierzyć jego grupie, może się okazać celem trudniejszym niż dotychczas. Według miejscowych potrafi ono bowiem przybierać formę wilkołaka trzy noce z rzędu. Na dodatek jeden z Cyganów wieści, że wkrótce bestia posiądzie umiejętność przemiany siłą woli, a wtedy nic jej nie stanie na przeszkodzie w conocnym kontynuowaniu krwiożerczego procederu. Charles i jego drużyna mają więc mało czasu, by zgładzić wilkołaka, w czym pragnie im pomóc marzący o ciekawszym życiu Daniel. Chłopak nie zdaje sobie jednak nawet sprawy na co się porywa.
Nie ma chyba lepszego sposobu na zachęcenie widza do kontynuowania seansu niż mocne uderzenie już na początku filmu. Efektowny prolog przedstawiający śmierć rodziców Charlesa zdecydowanie spełnia ten warunek, a kolejne minuty Bestii wśród nas wcale mu nie ustępują i dają nadzieję na całkiem solidną B-klasową rozrywkę. W ciągu pierwszych dwudziestu minut poznajemy praktycznie wszystkich bohaterów filmu, tych ważnych i mających mniejsze znaczenie dla fabuły i choć zdecydowanie brak im głębszego rysu psychologicznego, to w tym przypadku zupełnie nie przeszkadza. Wystarczy, że wiemy kto jest dobry, a kto zły, kto się z kim lubi, a kto nie. Widz nie ma problemu z polubieniem większości postaci. Prym wiedzie zwłaszcza tu ekipa łowców wilkołaków, w której skład wchodzi m.in. dowodzący nią twardy i nieustępliwy Charles, dystyngowany dżentelmen Stefan i najciekawszy z nich - jednooki Hyde. Wesoła to gromadka i trochę szkoda, że musi dzielić swój czas ekranowy z dość nijakim, acz sympatycznym Danielem. Najważniejsze, że zależności pomiędzy postaciami są zarysowane ciekawie i nie pozwalają się nudzić nawet podczas scen nacechowanych statycznością. Co lepsze, tożsamość wilkołaka nie jest wcale tak łatwa do odgadnięcia jakby się można tego było spodziewać.
Twórcy scenariusza zręcznie manipulują widzem wprowadzając do fabuły kilka wydawałoby się oczywistych scen, w których niektóre z postaci zdają się skrywać jakiś mroczny sekret, może właśnie ten dotyczący ich zgubnej dla mieszkańców wioski przypadłości. Nie tylko tożsamość wilkołaka jest sporym zaskoczeniem, ale także wyjaśnienie kwestii jego nad wyraz sporej inteligencji. Jego ofiarami zostają bowiem tylko osoby o dość podejrzanej reputacji, co pozwala wierzyć w to, że nie jest on tylko bezmyślną, kierującą się instynktem mordu bestią i działa według tylko sobie znanego planu. Jakby tego było mało, w filmie pojawiają się też wurdulaki, monstra będące czymś na wzór wampira, a które drużyna Charlesa traktuje wielce lekceważąco. Z jednym z nich wilkołak, którego tożsamość będzie nam już znana, będzie musiał stoczyć finałową walkę. A już skoro o starciach mowa, to tych w filmie niewiele, acz każde z nich zrealizowane jest na naprawdę przyzwoitym poziomie. Najlepszą tego typu sekwencją jest zdecydowanie efekciarska potyczka na ruinach zamku, w czasie której łowcy wilkołaków będą mieli szansę zaprezentować swe niebywałe umiejętności.
Niski budżet filmu nie przekreślił wcale szans na całkiem atrakcyjne pod względem wizualnym widowisko. Rumuńskie plenery, które posłużyły jako tło akcji, spełniają w stu procentach swą rolę tak jak i stylizowane na epokę zabudowania i kostiumy. Miłośników likantropii ciekawić będzie jednak bardziej to, co film Morneau'a ma do zaoferowania jeśli idzie o jakość efektów specjalnych. Nawet nie biorąc poprawki na to, że Wilkołak: Bestia wśród nas powstawał z myślą o rynku video, mogę szczerze powiedzieć, że te wypadają przynajmniej przyzwoicie. W filmie jest sporo ujęć CGI, które może nie są pierwszej klasy, ale też nie kłują jakoś specjalnie w oczy, choć do obowiązkowej w tego typu filmach przemiany człowieka w bestię można było trochę lepiej się przyłożyć. Na szczęście nie zapomniano o miłośnikach efektów praktycznych, które posłużyły nie tylko przy pracy nad kostiumem wilkołaka, który zaprezentowano w co bardziej statycznych scenach. W filmie jest bowiem mnóstwo ujęć przedstawiających ofiary bestii i przyznam, że w tym przypadku odwalono kawał dobrej roboty. Widok zaścielających ulice rozczłonkowanych trucheł, czy też tych zapełniających miejscową kostnicę nie należy do szczególnie przyjemnych. A już scena, w której Daniel szykuje przynętę dla wilkołaka odrąbując członki jeszcze świeżych trupów, czy też wyciągając wnętrzności z rozprutego brzucha jednej z ofiar powinna zadowolić nawet bardziej wybrednego fana obrzydliwości.
Ciekawa fabuła, stojąca na przyzwoitym poziomie realizacja i niezłe aktorstwo (w jednej z ról Stephen Rea) to tylko niektóre z zalet filmu Louise'a Morneau. Myślę, że dla tych fanów likantropii, którzy do tej pory omijali tę pozycję z uwagi na jej rodowód, seans Wilkołaka: Bestii wśród nas może przynieść naprawdę sporo frajdy. Morneau jeszcze raz udowodnił, że ma bardzo lekką rękę do takich produkcji i pomimo niskiego budżetu potrafi stworzyć coś, co nie wygląda biednie, a wręcz miejscami potrafi zaskoczyć wysokim poziomem realizacji. Co więcej, nie można mieć też żadnych zastrzeżeń do samej fabuły, która autentycznie wciąga chowając w zanadrzu kilka nieoczekiwanych jak na tego typu kino zwrotów akcji. A to już całkiem wiele, by obok Wilkołaka: Bestii wśród nas nie przejść obojętnie.
6,5/10
WYDANIE BLU-RAY (Universal, UK)
czas trwania - 93.23
obraz - 1080p, 1.78:1
dźwięk - angielski DTS-HD Master Audio 5.1, francuski, włoski, niemiecki, japoński, hiszpański DTS 5.1
napisy - angielskie, francuskie, włoskie, niemieckie, hiszpańskie, japońskie, koreańskie i inne
dodatki - komentarz audio reżysera i producenta filmu
usunięte sceny
Making the Monster - making off
Transformation: Man to Beast - efekty specjalne
Monster Legacy - dyskusja o potworach wytwórni Universal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz